Mecz Rycerzy

Rano Danica chwyciła swoje nowe ubrania od Evie (które też zmieniają kolor) i tym razem wybrała niebieski. Wybiegła z pokoju z wrotkami w dłoni i udała się w stronę toru. Po drodze zatrzymał ją Chad.

- Chciałbym cię przeprosić za to, co zrobiłem ci na stołówce.

- To ja cię sprowokowałam. Nie musisz mnie przepraszać - odparła.

- Jesteś dziewczyną. Nie powinienem cię uderzyć.

- Obraziłam cię. To był twój odruch.

- Wiem za kogo mnie masz - Chad opuścił wzrok.

Danica spojrzała na chłopaka i zaczęła śpiewać. Chciała mu przypomnieć, że oprócz niego jest na świecie wiele innych stworzeń. Że wszystko jest ze sobą połączone. Że z górami można śpiewać, a wiatrem malować. Pokazała mu najstarsze z drzew Auradonu. Opowiadała o jego mądrości i doświadczeniu; o potokach i deszczu. Kiedy skończyła śpiewać znajdowali się pod halą wrotkarską.

- Teraz rozumiesz? - spytała.

- Tak - chłopak się zawahał. - Trochę mi głupio tym bardziej, że Ben pozwolił mi zagrać w dzisiejszym meczu.

Dziewczyna nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko pod nosem i weszła do środka. Tam czekał na nią Heath. Pocałował ją na przywitanie i szepnął, że pochwalił się nią Jayowi. Danica zaśmiała się głośno i usłyszała za sobą krzyki dziewczyn.

- Chodź do nas! - Berry machała ręką.

- Mamy dla ciebie robotę! - dodała Jane.

- Co to za robota? - spytała siadając obok Mal.

- Potrzebujemy kogoś, kto zaśpiewa na przywitanie zespołu z Olimpu - Audrey mrugnęła rzęsami.

- Ja?! - zdziwiła się Danica. - Co miałabym zaśpiewać?

- A co proponujesz? - spytała Jordan.

- Może coś o Herkulesie? - rzuciła po chwili.

- "Od zera do bohatera"! - krzyknęły jednocześnie Rose, Clover i Mariposa.

- To świetny pomysł - ucieszyła się Ally. - Poprosimy muzy, żeby śpiewały chórki i będzie świetnie. Będą zachwyceni.

- Ale jesteście pewne, że to ja powinnam zaśpiewać? - Danica nie była pewna.

- Przecież tylko ty masz historię całego Auradonu w małym paluszku! - przypomniała Clover.

- A ja i tak za późno się obudziłam z tym pomysłem - Jane spuściła wzrok. - Jeśli się nie zgodzisz, będę miała problemy.

- Dla mnie to ogromna przyjemność zaśpiewać - uspokoiła ją Danica. - Kiedy mam zaczynać?

- Jak tylko opowiesz nam jak to się stało, że chodzisz z Heathem - Jordan mrugnęła. - Nie jestem ślepa.

Danica głośno się zaśmiała i zaczęła wszystko tłumaczyć. Jednak zanim skończyła Dobra Wróżka zaczęła wyganiać wszystkich do auli, żeby przywitać gości z Olimpu.

✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦

Sala była wypełniona po brzegi. Większą część zajmowali uczniowie Auradonu, którzy chcieli na własne oczy zobaczyć Herkulesa. Lekko zestresowana Danica czekała za kotarami i przyglądała się widowni. Zauważyła Heatha, który nie był zachwycony obecnością jego znajomych z innej szkoły.

- Mamy problem! - Jane nerwowo biegała po kulisach.

- Co się stało? - Danica zatrzymała ją w biegu.

- Muzy nie przyjadą!

- Więc przyprowadź Rubi, Audrey, Mal i Jordan.

Wróżka spojrzała na nią zdziwiona. Zastanawiała się, czy to może wypalić. Chórki nie zobowiązują, więc nie powinno być z tym problemu. Rozwinęła skrzydła i poleciała na trybuny wracając z przyjaciółkami.

- Więc rozpoczynamy akcję "śpiewanie"? - zaśmiała się Rubi.

- Potrzebujemy z Jane waszej pomocy - wyjaśniła Danica.

- Jasna sprawa - mrugnęła Jordan. - Tylko zaniosę telefon Freddie, żeby wszystko nagrała!

W tym momencie na scenę wyszedł król Ben by uciszyć zebranych. Zaczął monolog o gościach, meczu. Przywitał wszystkich, podziękował za przybycie, a gdy skończył, większość osób spała.

- Chcieliśmy zaprezentować szkole z Olimpu skromne przedstawienie.

Wtedy Jane wypowiedziała cicho zaklęcie, a wszystkie dziewczyny miały na sobie charakterystyczne stroje. Gdy piosenka się zaczęła Heath złapał się za głowę.

- Ze wszystkich dziewczyn w szkole... Dlaczego to akurat moja dziewczyna śpiewa piosenkę sławiącą wroga mojego ojca?

Wtedy Jordan wpadła na chytry pomysł. W czasie występu machnęła ręką na Danicę, której włosy zmieniły kolor na niebieski. Tylko ona tego nie zauważyła.

- O kurde - Heath zaśmiał się pod nosem.

Wszyscy pozostali uczniowie spojrzeli po sobie zdziwieni.

✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦

- Dlaczego to zrobiłaś?! - Jane krzyczała na trybunach na Jordan.

- Wyluzuj! Ładnie jej było w błękicie.

- Piosenka była dla Herkulesa, nie Hadesa. Mama mnie zabije! - rozpaczała wróżka.

- Obronimy cię! - zadeklarowała Evie.

- Dzięki, ale nie sądzę, żeby to wyszło.

Wtedy podszedł do nich Ben.

- Nie martw się, Jane. Gościom bardziej podobał się występ niż przegrana z nami - zaśmiał się głośno.

- I co? Pewnie niebieskie włosy Danici oznaczały się wśród wszystkich cheerleederek? - zakpiła Mal.

- Dzięki niej, przeciwnicy nie mogli się skupić na grze.

Zaczęli się śmiać.

- Jordan! - przez całe boisko było słychać krzyk Danici, która po chwili wleciała w dziewczynę, wplątując swoje pióra w jej włosy. - Chcę moje ombre! Natychmiast!

- Oczywiście - Jordan klasnęła w dłonie, a krucza córka znów wyglądała jak dawniej.

- Dziękuję - obróciła się na pięcie i ruszyła w stronę toru wrotkarskiego.

- Jutro ma urodziny - Rose wbiła się do rozmowy.

- Jak to?! - spytali chórem.

- Nie wiedzieliście. Dlatego wam mówimy - uśmiechnęła się Clover.

✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦

Wszyscy sądzili, że Danica poszła pojeździć. Tak naprawdę potrzebowała alibi. Poleciała do ojca opowiedzieć mu o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło. Diaval był jednak jakiś nieobecny. Jego córka się tym zmartwiła. Wtedy kruk wyciągnął z kieszeni drobny wisiorek w kształcie korony z wyrytymi na niej dwoma literami "D" i "A".

- Zrobiłem go dla twojej mamy - zapiął łańcuszek na szyi córki. - A kiedy się urodziłaś, poprosiła mnie, żebym go oddał tobie. Uznałem, że teraz będzie ten właściwy moment.

- Dziękuję! - dziewczyna rzuciła mu się na szyję.

- Wiem, że urodziny masz jutro, ale pewnie nie będziesz miała czasu. Chciałem być pierwszy - zaśmiał się.

Danica nie spuszczała wzroku z naszyjnika. Był cały złoty i mienił się w blasku słońca niczym tafla jeziora o zachodzie słońca.

✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦

Heath leżał na łóżku. Jedną ręką przeczesywał sierść dużego owczarka niemieckiego, który leżał obok niego. W pokoju mieszkał sam. Lubił samotność. Nagle usłyszał pukanie dobiegające z okna. Pies poderwał łeb i zaczął szczekać.

- Spokojnie, Charon!

Podszedł do okna. Zobaczył tam dorosłego kruka z mieniącym się szmaragdem na szyi. Uchylił okno, a ptak wleciał do środka zmieniając się w wiernego sługę Diaboliny.

- Czym sobie zasłużyłem na tę wizytę? - spytał chłopak.

- Podejrzewam, że Danica nie powiedziała ci, że ma jutro urodziny, więc przyleciałem powiedzieć ci to osobiście.

Po tych słowach na powrót przybrał kształt kruka i wyleciał w stronę brzegu. Heath stał przez chwilę oniemiały. Wiadomości docierały do niego powoli. Ona miała urodziny. Co mógłby jej dać? Z czego by się ucieszyła? Co byłoby odpowiednie? Spojrzał za okno i zobaczył ogród królowej Belle. Było w nim pełno czerwonych jak krew róż.

- Eureka!

Heath wybiegł z pokoju i chwilę później był już w pokoju Ally. Ta zdziwiona podskoczyła na krześle. Spytała go o cel tego zajścia. Chłopak zaczął jej wszystko tłumaczyć.

Spis treści

Komentarze