Heath wynurzył głowę ponad taflę jeziora, do którego jeszcze przed chwilą wskoczył. Wokół niego panowała całkowita ciemność i cisza. Rozejrzawszy się dookoła, zdał sobie sprawę, że jest zupełnie sam. Zbity z tropu podpłynął do brzegu i wyszedł na brzeg po skałach. Gdy się odwrócił, zaczął wypatrywać swoich przyjaciół w odmętach jeziora. Było jednak za ciemno, by cokolwiek przypominało ludzkie ciało.
- Już wrócili do domu - pojawił się nagle Hades. - Nie znajdziesz ich tu.
- Kiedy?! Jak długo byłem pod taflą? - Heath niczego nie rozumiał.
- Kilka godzin temu... - Hades odpowiedział na pytania z nutką znudzenia. - Myślę, że możesz już stąd iść.
Heath jednak nie ruszył się z miejsca. Myśli trzymały go w tym miejscu. Dopiero wspomnienie o Danice wyrwało go z transu. Ocknął się, odwrócił i zaczął iść w kierunku wyjścia. Rzucił tylko szybkie "dziękuję" na odchodne i zniknął bogowi z pola widzenia.
Chłopak zdziwił się, gdy w miejscu, gdzie się pojawili w piątkę, znalazł drzwi. Nie były one jednak byle jakie: zależały do Chatki Miesiąca Miodowego, a dokładniej - do jego pokoju.
Nacisnął klamkę i przeszedł na drugą stronę. Zobaczył pusty korytarz. Zdziwił go ten widok, ponieważ zawsze ktoś tędy przechodził. Pokój znajdował się bowiem w drodze z kwater służby do kuchni. Teraz nie było tu nikogo.
Nie zastanawiając się dłużej nad odstępstwem od normy, Heath ruszył korytarzem do komnat swojej dziewczyny. Nie spotkał nikogo po drodze. Jakby wszyscy wyparowali lub ponownie zapadli w sen na skutek czaru trzech wróżek.
Wszystko wyjaśniło się, gdy popchnął lekko uchylone drzwi do komnaty Danici. Na łóżku siedziała Audrey i trzymała dłoń śpiącej wciąż siostry. Krucza Księżniczka miała niczym niezmącony sen - zamknięte oczy, usta - i jedynie wolne ruchy klatki piersiowej były dowodem, że dziewczyna wciąż żyje. Heath podszedł cicho do łóżka. Był w szoku. Nie potrafił wydobyć z siebie ani jednego słowa. Myśli krążyły mu po głowie. Dlaczego ona nadal śpi? Gdzie są pozostali? Co się dzieje?
- Nie udało się - powiedziała nagle Audrey łamiącym się głosem. Po jej policzkach leciały łzy. - Nie byliśmy wystarczająco godni, by ją odzyskać. Diabolina w końcu wygrała.
- Żartujesz sobie?! - wybuchł nagle Heath, złapał się za głowę i odwrócił do łóżka tyłem. - To jest jakiś koszmar!
Chłopak czuł jak łzy napływają mu do oczu. Nie potrafił tego przerwać. Stał bezradny i pozwalał, by płyn z jego oczu ciekł po jego policzkach i skapywał na jego kurtkę. Nie udało mu się. Nie zdążył... Czy nie był godzien? Zaklęcie Diaboliny było za silne? Kręciło mu się w głowie od tego wszystkiego. Bezwolnie ruszył przed siebie, wyszedł z pokoju i gdy tylko zamknął za sobą drzwi stracił kontakt z rzeczywistością.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
Kilka tygodni minęło od powrotu drużyny ratunkowej z Hadesu. Ale sytuacja Danici nie poprawiła się. Wciąż śpiąca leżała całymi dniami na swoim łóżku, a dookoła niej co jakiś czas zbierali się członkowie jej rodziny. Najczęściej czuwał przy niej Diaval. Nawet Aurora przyniosła mu specjalny stojak, by w postaci kruka móc ją obserwować. Drugim w kolejności był Heath. To on przynosił codziennie różę z ogrodu i zabierał zwiędnięte. To on poprawiał pościel, całował ukochaną w czoło wieczorami i opowiadał o nowinkach z Auredonu. Nawet na jednym ze spotkań Władców Auredonu pojawił się jako pełnomocnik Danici dumnie reprezentując ją pośród innych głów królestwa.
W całym Auredonie mówiło się wyłącznie o tej tragedii, o tej stracie. O żalu i smutku, który temu towarzyszył. Pytano siebie nawzajem jak Diabolinie udało się tego wszystkiego dokonać. Jak sprawiła, by klątwy nie dało się zdjąć.
- Kochała ją jak córkę - do sypialni Danici wszedł Diaval z kieliszkiem wódki w ręku. Podupadł przez klątwę i zaczął pić alkohol. Stanął obok Heatha, który stawiał na szafce nocnej kolejny wazon z różami. - Nie rozumiem jak mogła ją tak skrzywdzić.
- Może jest gorsza, niż ci się wydawało - chłopak nawet nie spojrzał na niego.
- Znam ją od tak dawna, że powinienem znać jej myśli - kruk wypił łyk wódki. - Chociaż teraz przez ten alkohol nie czuję nic.
- Gdybym mógł coś zrobić... - zaczął Heath.
- Ale nie zrobisz! - przerwał mu Diaval. - Po prostu to już zostaw.
Kieliszek wypadł z rąk byłego pomocnika Diaboliny i upadł na podłogę rozsypując się na drobne kawałeczki, a sam mężczyzna przyjął formę kruka i wyleciał przez otwarte okno.
- Powiedział, że jeśli wypłyniemy wszyscy, obudzisz się - Heath tłumaczył to Danice. - Mówił, że zna mechanizm tej klątwy.
Chłopak usiadł na łóżku obok dziewczyny i odgarnął włosy z jej twarzy, które zmącił wiatr wpadający przez okno. Jednak nagle coś zwróciło jego uwagę. Sięgnął ucha dziewczyny, by odsunąć kolejny pukiel za ucho i to, co zobaczył sprawiło, że ledwo mógł siedzieć na łóżku. Danica nie miała na sobie kolczyków z Szmaragdu Auredonu. A przecież nigdy ich nie ściągała, nigdy się z nimi nie rozstawała. Nie było możliwości, by ktoś je zabrał, skoro nikt nieproszony nie wchodził do komnaty przez ten czas. Czy od początku nie miała ich na sobie? Heath nie potrafił sobie przypomnieć. Wstał pospiesznie i zaczął szperać po szafkach w poszukiwaniu zgubionego przedmiotu. Ale wszędzie było pusto.
No właśnie.
Pusto.
W żadnej szafce, komodzie, czy innym schowku nie było ani jednego przedmiotu. Żadnych rzeczy Danici ani kogokolwiek innego. Wyglądało to, jakby ktoś szykował się do przeprowadzki i zabrał wszystko, by przewieść w inne miejsce. Ale Heath wiedział, że to niemożliwe. Aurora nigdy nie porzuciłaby tego miejsca, tego pałacu.
- Co jest grane? - Heath stanął na środku pokoju nie wiedząc w to, co przed chwilą zobaczył. A raczej... czego nie zobaczył. - Dlaczego wszędzie jest pusto? Nic tu nie pasuje!
Niebieskowłosy rzucił się do drzwi. Zbiegł na dół po marmurowych schodach i zaczął przeszukiwać każdą szafkę napotkaną w okolicy.
Pusto.
Heath biegał tak po całym pałacu nie wiedząc co się dzieje. Czuł się jak w potrzasku, jak w labiryncie. W tym samym porośniętym labiryncie ze swojego snu, w którym pierwszy raz ujrzał Danicę.
- Sen! - nagle zatrzymał się gwałtownie. Spojrzał w górę. Przed nim znajdował się piękny witraż przedstawiający śpiącą Aurorę i pochylającego się nad nią Filipa, który właśnie miał ją wybudzić z wiecznego snu. - Iluzja... - dodał trochę ciszej.
Wiedział, że ten witraż nie ukazuje prawdy. To tylko fikcja. Aurory nie obudził Filip, lecz Diabolina - ta, która rzuciła klątwę, ta, która znienawidziła, by pokochać. To pozwoliło poukładać Heathowi wszystko na nowo. Iluzja, sen, pustki w szafkach i niezgodność słów ojca.
Niebieskowłosy chciał coś powiedzieć do siebie, ale nagle usłyszał za sobą trzepot skrzydeł. Diaval wylądował przed chłopakiem i przybrał ludzką postać. To wtedy zaczęło mu się kręcić w głowie.
- Tylko ja się nie wyn.... - chciał powiedzieć, ale
Heatha ogarnęła ciemność...
Komentarze
Prześlij komentarz