Przez wielkie okna do pokoju wpadało ciepłe, majowe słońce. Pod bordową pościelą pewna księżniczka nie wypuszczała wisiorka z rąk. Trwała tak przez całą noc. Był dla niej jak skarb, którego nie chciała stracić. Tylko dzięki niemu miała i ojca, i matkę przy sobie jednocześnie. Kiedy poczuła ciepło promieni słonecznych na plecach, powoli otworzyła oczy. Usiadła na łóżku.
- Cześć Berry - szepnęła lekko zaspana do koleżanki siedzącej przy stole.
Wróżka słysząc głos przyjaciółki, odwróciła się szybko i podeszła do niej z malutką torebeczką.
- Wszystkiego najlepszego - uśmiechnęła się wręczając pakunek.
Danica delikatnie rozwinęła wstążkę i otworzyła prezent. Wewnątrz znajdowała się przywieszka do bransoletki w kształcie błękitnych skrzydeł.
- Jakie to śliczne! Dziękuję - przytuliła koleżankę.
Berry uśmiechnęła się ponownie i wyleciała z pokoju. Krucza córka wstała z łóżka i założyła swoje dawne ubrania. Kiedy z wrotkami w ręku wychodziła z pokoju, dopadły ją trzy wróżki.
- Wszystkiego najlepszego! - krzyknęły chórem i wyciągnęły trzy pudełeczka.
We wszystkich zapakowane były takie same przywieszki, jak ta, którą Danica dostała od Berry, jednak w różnych kolorach. Skrzydełka od Rose były różowe, od Clover - miętowe, a od Mariposy - granatowe. Krucza córka podziękowała i z uśmiechem na twarzy ruszyła na tor. Po drodze zaczepiła ją Jane.
- Najlepszego - podała jej zafoliowany pakunek.
Danica nie musiała zastanawiać się nad zawartością prezentu. W środku znalazła przywieszkę w postaci liliowych skrzydeł.
- Zgaduję, że przychodzę ostatnia? - zaśmiała się Mal zza pleców Danici.
- Jest dopiero ranek - zaśmiała się krucza córka. - Zresztą nie prosiłam o prezenty. Nie jestem do nich przyzwyczajona, a tym bardziej w takiej ilości.
- Daj spokój! - Mal machnęła ręką i położyła na dłoniach przyjaciółki parę fioletowych skrzydełek.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
- Uzbierasz całą tęczę - zaśmiała się Jordan podchodząc do Danici, która otwierała drzwi prowadzące na tor. - To dla ciebie.
Podała jej przywieszkę w kształcie lampy dżina.
- Ojej! Coś nowego! - obie się zaśmiały. - Te prezenty są niesamowite.
- Evie ma dla ciebie zatrute jabłko, u Freddie widziałam chyba miniaturową laleczkę voodoo. Rubi ma patelnię, a Ally dzbanek herbaty.
- Naprawdę?
- Tak - uśmiechnęła się Jordan. - Audrey zdradziła mi, że ma dla ciebie różę, a Lonnie mały miecz.
Obie zaczęły się śmiać wchodząc na tor. Wtedy Danicę otoczyła grupka koleżanek, które wręczały jej prezenty. Kiedy skończyły, krucza córka zaczęła się rozglądać za Heathem. Powinna była mu powiedzieć o urodzinach. Musiał być bardzo zdziwiony całą sytuacją. Dziewczynie zrobiło się głupio.
Nagle usłyszała dźwięk przychodzącego SMS'a. Spojrzała na swój telefon. Syn Hadesa chciał się z nią spotkać w lesie. Bez chwili wahania, poderwała się z miejsca i pobiegła w wyznaczone miejsce, jednak nikogo nie zastała. Wtedy zza drzew wyszedł Heath z bukietem niebieskich róż i malutkim woreczkiem.
- Wszystkiego najlepszego, księżniczko - uśmiechnął się.
Danica rzuciła mu się na szyję.
- Skąd wiedziałeś? - spytała.
- Twój tata był wczoraj u mnie.
- Nikt go nie widział?
- Nie sądzę.
- Skąd wziąłeś te róże? Nie wyhodujesz takich naturalnie.
- Królowa Kier znała się na przemalowywaniu kwiatów - mrugnął. - Poprosiłem Ally, żeby wykombinowała przepis na niebieskie róże. Mal dała mi zaklęcie na szybki wzrost i tym sposobem załatwiłem sobie prezent dla ciebie w jeden wieczór.
Danica zaczęła się śmiać. Zajrzała do woreczka, który jej dał. W środku znajdowały się nasiona.
- Jak będziesz miała własny ogród, wyhodujesz sobie niebieskie róże sama - uśmiechnął się.
Złapał ją za rękę i zaczęli wracać w kierunku toru. Do konkursu wrotkarskiego zostały dwa dni. A do koronacji Audrey tydzień. Danica potwornie się tego bała.
- Kiedy mama założy jej tiarę na głowę, ona nie zaświeci. Zrozumieją, że coś jest nie tak - żaliła się chłopakowi po drodze.
- Wymyślimy coś - objął ją. - Nie pozwolę, żeby cię skrzywdzili.
- Tu nie chodzi o mnie! - Danica wyrwała się z jego ramion. - Nie chcę, żeby mama i Audrey miały kłopoty. To wina króla Adama, że ja z ojcem zostaliśmy zesłani na Wyspę Potępionych.
- Lepiej nie zadręczaj się koronacją już teraz. Skupmy się na konkursie, a jak wszystko się skończy, zastanowimy się nad planem. Zgoda?
- Zgoda - dziewczyna się uśmiechnęła.
Oparła głowę o ramię Heatha. On objął ją i razem weszli na tor.
Komentarze
Prześlij komentarz