- Oddychaj - Percy położył swoją dłoń na trzęsącej się dłoni Ginny, by ją pocieszyć.
Dziewczyna wyrwana z rozmyśleń odwróciła swoją głowę od okna samochodu i spojrzała na swojego chłopaka oczami pełnymi obaw. Jej głowa pękała od natłoku myśli. Widziała w nich kilkadziesiąt możliwych scenariuszy i żaden tak naprawdę się jej nie podobał.
Poczuła jak ktoś dotyka jej kolana. Spojrzała przed siebie na siedzącą na przeciwko niej Cassandrę, która uśmiechała się chcąc dodać jej otuchy.
- Wszystko będzie dobrze. Zaufaj mi - kobieta ponownie oparła się o zagłówek siedzenia i spojrzała w okno. - Nikt cię nie zmusi do tej szkoły. Roszpunka się o to postara.
- To nie o to chodzi - Ginny spuściła wzrok.
- Martwisz się o Mal? - Percy pochylił się lekko do przodu, by złapać kontakt wzrokowy z czarnowłosą.
- Oczywiście, że tak! - dziewczyna nieznacznie podniosła głos. - Nie wiesz, jaka byłam na wyspie, jak się zachowywałam, co robiłam. Jak teraz mogłabym spojrzeć w oczy przyszłej królowej Auradonu?!
- Ja dostałam drugą szansę - Cass ponownie spojrzała na nastolatków. - Wy również. I Mal doskonale o tym wie. Nie sądzę, że będzie miała ci za złe wybryki z Wyspy Potępionych.
Ginny nic nie odpowiedziała. Spojrzała ponownie za okno i ścisnęła mocniej rękę Percy'ego wciąż leżącą na jej drugiej dłoni. Prosiła w duchu o spełnienie się słów siostry. Stres związany z Uniwersytetem Kniei odbijał się na mieszkańcach pałacu w Coronie już od tygodnia. Mimo zapewnień Rubi, że nikt nie traktuje jej i syna Mroka jak złoczyńców, ona sama nie była tego taka pewna. Wciąż miała problem z dostosowaniem się do wielu zasad panujących w Auradonie, ale ani Rubi, ani jej siostrzeniec Caspian (który był starszy od niej) nie potrafili jej pomóc.
Gdy tylko ich limuzyna wyjechała z lasu, cała trójka zobaczyła w oddali zamek Aurory majestatycznie górujący nad miastem. Amarantowo-morska flaga powiewała na najwyższej wierzy zapraszając nowych uczniów w swoje skromne progi.
- Oby twój pokój nie znajdował się na szczycie tej wierzy - zaśmiała się Cassandra.
Ten żart rozluźnił napiętą atmosferę i dzięki temu Ginny poczuła się pewniej. Pozwoliło jej to w spokoju obserwować miasto z limuzyny. Szerokie ulice były pełne od spacerujących mieszkańców, którzy jak co dzień kupowali ubrania i żywność w tutejszych sklepach. Czarnowłosa wyobrażała sobie weekendowe spacery do butików, jako odpoczynek od nauki w tygodniu.
Krajobraz jednak bardzo szybko się zmienił w momencie, gdy samochód przejechał przez główną bramę prowadzącą do zamku. Majestatyczne ogrody zapierały dech w piersiach.
- Już wiem, gdzie będziemy się uczyć - zażartował Percy. Otworzył szeroko okno i wychylił się, by móc z bliska zobaczyć okazały zamek piętrzący się tuż przed nimi. Pęd powietrza zniszczył jego względnie ułożoną fryzurę, ale uznał, że widok był tego wart.
Dwie białe limuzyny podjechały pod główne schody zamku. Po ich bokach biegły dwa fioletowe pasy, które spotykały się na masce, gdzie widniało słońce - symbol Corony. Jako pierwsza wysiadła Cassandra. Minęła się ze służbą kierującą się do pojazdu i podeszła do królowej Danici czekającej u podnóża schodów.
- To wielki zaszczyt móc poznać waszą wysokość - zaczęła.
- To ja mam szczęście poznać bohaterkę Corony - Danica uścisnęła rękę swojemu gościowi.
Cassandra uśmiechnęła się szczerze i stanęła bokiem chcąc zaprezentować dwójkę uczniów. Jako pierwsza podeszła do nich Ginny, którą Percy puścił przodem po tym, jak pierwszy wyszedł z limuzyny.
- Strażniczka Ognia, jak mniemam - Danica podała dziewczynie rękę na przywitanie i uśmiechnęła się ciepło.
- Wasza wysokość - czarnowłosa dygnęła lekko.
- A to musi być Strażnik Cienia - liliowooka puściła rękę Ginny i spojrzała na Percy'ego, który stanął obok swojej dziewczyny.
- We własnej osobie - Percy uśmiechnął się i ucałował wierzch dłoni Danici.
Córka kruka ponownie zaczęła się rozglądać dookoła chcąc dostrzec kolejnego gościa. Z drugiej limuzyny wysiadły dwie kobiety. Były młode, jednak dużo starsze od Percy'ego i Ginny. Wyższa z nich mająca piękne, długie, rude włosy poprawiała czerwony kaptur swojej czarnej skórzanej kurtki, który musiał się podwinąć w czasie jazdy. Druga, niższa miała krótkie czarne włosy i delikatnie skośne oczy. Obydwie podeszły do koronowanej głowy.
- Dziękujemy za zaproszenie - rzekła niższa.
- To ja dziękuję za przyjęcie mojej oferty. A teraz zapraszam was do środka. Zdążycie się jeszcze rozpakować przed uroczyst... - przerwała, gdy obok niej przejechał wózek z bagażami. Wśród walizek i torebek znajdowały się także dwie duże klatki: jedna z wielkim krukiem w środku, druga z nietoperzem. Gdy Danica przyjrzała się wszystkiemu bliżej, dojrzała również terrarium z maleńką żabką.
- Coś nie tak? - Ginny się stresowała. - Zwierzęta są zabronione?
- Co? - Danica spojrzała na dziewczynę wyrwana z szoku. - Oczywiście, że nie! Po prostu... Dlaczego są zamknięte?
- Proszę? - Percy otworzył szerzej oczy ze zdziwienia.
Danica odwróciła się i weszła kilka stopni po schodach zatrzymując jednego ze służących, który niósł klatkę z krukiem.
- Mogę? - spojrzała na Percy'ego.
Chłopak niepewnie kiwną głową, a Danica sięgnęła do drzwiczek klatki obluzowując zamek i wypuszczając ptaka na wolność. Kruk odleciał kilkanaście metrów do góry, po czym zapikował w dół i wylądował na wyciągniętej ręce królowej. Percy i Ginny oniemieli widząc jak ptak przeskakuje coraz wyżej po materiale jej kurtki, ostatecznie zatrzymując się na ramieniu. Kruk zakrakał doniośle kilka razy i zaczął się wtulać w Danicę, która śmiała się cicho za każdym razem, gdy jego dziób zahaczał o jej nos.
- Koszmar! - Percy chciał interweniować sądząc, że jego smok jest nazbyt natarczywy.
- Wszystko w porządku - uspokoiła go królowa i zaczęła wchodzić po schodach. - Zapraszam do środka.
- W końcu jest Kruczą Księżniczką - Cassandra minęła parę i zaczęła wchodzić do schodach za Danicą.
Percy i Ginny spojrzeli po sobie zaskoczeni. Jak mogli o tym zapomnieć? Ruszyli przed siebie wspinając się na szczyt. Przeszli przez wielkie wrota i obserwowali jak Koszmar odbija się od ramienia Danici i odfruwa w głąb zamku kracząc głośno.
Dopiero gdy ptak zniknął z pola widzenia, Ginny dostrzegła dwie postaci stojące w korytarzu prowadzącym z holu do dalszych części budynku. Fioletowych włosów Mal nie dało się przeoczyć. Obok niej stał blondwłosy mężczyzna z koroną na głowie. Czarnowłosa czuła jak serce podchodzi jej do gardła, ale nie zatrzymała się i dumnie zmierzała w ich stronę.
- Wasze wysokości - głos zabrała pewna siebie Cassandra. Ukłoniła się przed koronowanymi głowami i usunęła się w bok chcąc zrobić miejsce młodzieży.
- Ginny - Mal zrobiła krok do przodu. Po jej twarzy można było wyczytać, że pragnie powiedzieć coś więcej, jednak dziewczyna ją wyprzedziła.
- Przepraszam cię - wypaliła. - Nie masz pojęcia jak każdego dnia żałuję każdego czynu i każdego słowa wypowiedzianego na Wyspie Potępionych. Nie mówię tego dlatego, że teraz jesteś... tym kim jesteś, ale dlatego, że się zmieniłam. Wiem, że możesz mi nie uwierzyć, ale tak jest.
Mal podeszła do niej stanowczym krokiem i objęła ją mocno. Z początku zaskoczona Ginny, szybko odwzajemniła przytulenie. Obie stały tak przez chwilę w otoczeniu przyjaciół.
- Nie chowam urazy - Mal zwolniła uścisk. - Byłam gorsza od ciebie.
- Ale ja byłam wredniejsza - Ginny nie była pewna, czy ten żart zadziała.
- Nikt nie był wredniejszy ode mnie - Mal ewidentnie chciała wygrać tą sprzeczkę.
- Mal - przerwał Ben. - Goście z pewnością zechcieliby zobaczyć swoje pokoje, rozpakować się.
- Oczywiście - Mal wróciła do swojego chłopaka i pozwoliła poprowadzić całą grupę Danice, która ruszyła korytarzem.
Królowa zaprowadziła wszystkich do Wielkiej Sali. Zaskoczenia na twarzach Percy'ego i Ginny nie dało się nie zauważyć, jednak liliowooka nie miała czasu, by im wszystko pokazać. Do uroczystości zostało niewiele czasu. Przy okrągłych stołach siedzieli już uczniowie. Za każdym razem, gdy ktoś wchodził do sali, przerywali swoje rozmowy i spoglądali w tamtą stronę chcąc wybadać nowo przybyłych. Tak stało się i teraz. Wszystkie oczy wpatrzone były w sześcioosobową grupę przy głównym wejściu. Ginny przełknęła ślinę. Wśród nich dojrzała Anthony'ego - syna Anastazji, bliźniaków Gastona jr. i Gastona III, oraz ich młodszego brata Gila, a także Harriet wraz z siostrą - córki Kapitana Haka.
Danica podeszła do starszej kobiety stojącej nieopodal i wymieniła w nią kilka zdań. Blondwłosa odwróciła się szybko w stronę gości.
- Witam panie Kierę i Catalinę Schnitz - Błękitna Wróżka pokusiła się na oficjalny ton zwracając się do skośnookiej i rudowłosej kobiety. - Zaprowadzę panie do waszego pokoju.
Po tym krótkim przerywniku Danica ponownie ruszyła przez salę prowadząc gości za sobą. Przy podwyższeniu na końcu sali stali dwaj młodzi mężczyźni (mniej więcej w wieku Percy'ego), którzy omawiali coś gorączkowo. Jeden z nich - czerwonowłosy - oddalił się jednak od drugiego i wszedł do bocznego korytarza. Ginny była zaskoczona tym, że go poznała. Rowan rzadko przebywał w mieście, gdyż większość czasu spędził w swoim domu, ale jego charakterystyczne ubrania nie pozostawiały złudzeń. Natomiast drugi chłopak? Heath we własnej osobie. Ten sam, który po nieudanej ucieczce Maddy z wyspy, zniknął bez śladu razem z ojcem i bratem. Później można było o nim usłyszeć jak został chłopakiem królowej. Ginny przewróciła oczami. Jak ona go wtedy wyzywała...
- Ginny! - Heath od razu poznał znajomą twarz, po czym spojrzał na jej partnera. - A ty musisz być Percy!
- Miło cię widzieć - Ginny uścisnęła mu dłoń.
- Wasze rzeczy już zostały zaniesione do waszych pokoi. Chcielibyśmy wam dać wspólny pokój, ale...
- Yen Sid się na to nie zgodził - Danica uśmiechnęła się nieznacznie.
- Yen Sid tu jest? - oczy Ginny rozszerzyły się do tego stopnia, że Percy szykował się, by je złapać, gdyby nagle miały wypaść.
- To niespodzianka - Heath próbował naprawić sytuację. - Także nie rozpowiadaj o tym nikomu.
- Po mojej zdradzie raczej nikt ze mną nie będzie chciał zamówić słowa - Ginny wzruszyła ramionami. - Ale mam Percy'ego.
- A więc możemy was zaprosić do pokoi - Danica spojrzała na zegarek w telefonie i denerwowała się straconą każdą minutą.
- A ja się muszę pożegnać - Cassandra rozumiała potrzebę pośpiechu.
- Odeślemy ich tak szybko, jak się da - Danica uśmiechnęła się do kobiety.
- Nie wątpię - Cassandra podeszła do siostry i przytuliła ją mocno dodając jej otuchy. Tak samo postąpiła wobec Percy'ego, którego już traktowała jak członka rodziny. - Bądźcie grzeczni.
- Cass! - zza jej placów odezwał się znajomy głos.
Cassandra odwróciła się z uśmiechem na ustach i ujrzała Variana niosącego kilkanaście zwojów zasłaniających połowę jego twarzy. Jego delikatny zarost sprawiał, że wyglądał naprawdę dojrzale. Tak samo jak Kiera i Catalina został zaproszony do Uniwersytetu Kniei, by prowadzić zajęcia, jednak w odróżnieniu do nich, przyjechał na miejsce kilka dni wcześniej ze względu na ogrom sprzętu, który należało dowieść.
- Nie spodziewałem się ciebie - odrzekł.
- Zdecydowałam się przyjechać w ostatniej chwili - Cassandra minęła przyjaciela i zaczęła zmierzać do wyjścia. – Ale właśnie wyjeżdżam.
Varian zdezorientowany patrzył za kobietą przez chwilę, po czym odwrócił się, uśmiechnął do Danici i odszedł w boczny korytarz uważając, by jego zwoje nie wyleciały mu z rąk. Heath i Percy ruszyli za nim, by dotrzeć do zachodniego skrzydła, natomiast Danica z Ginny skierowały się z zupełnie przeciwnym kierunku.
Wchodząc na pierwsze piętro, królowa podeszła do drzwi znajdujących się mniej więcej w połowie korytarza i odwróciła się w stronę czarnowłosej.
- Przyjechaliście trochę późno, dlatego nie masz już wyboru współlokatorki. Mam nadzieję, że to nie będzie problem. W razie kłopotów, zwróć się do mnie – liliowe oczy utkwione były w szarych oczach Ginny.
- Nie martw się – ta machnęła ręką. – Nie dbam o to, z kim będzie dzielić pokój.
- No dobrze – Danica westchnęła i zapukała do drzwi.
Ze środka dobiegł obydwie znajomy głos zapraszający do środka. Królowa nacisnęła klamkę i uchyliła drzwi. Czarnowłosa przechodząc przez próg, zobaczyła burzę liliowych włosów zza książki zatytułowanej „Jak być księżniczką?". Dziewczyna leżała na prawym łóżku i ewidentnie udawała, że czyta.
- Maddy? – głos Ginny zadrżał lekko.
Wywołana zamknęła książkę i odłożyła ją na szafkę nocną.
- Tak sądziłam, że to ty – uśmiechnęła się. – To była jedyna sensowna odpowiedź na moją zagwozdkę.
- Zagwozdkę? – Ginny uśmiechnęła się zawadiacko i podparła dłonie na biodrach.
- Kto mógłby przyjechać do tego uniwersytetu zapakowany w walizki z godłem Corony? – Maddy usiadła na łóżku.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
- Stresujesz się? – Freddie podeszła od tyłu do siedzącej na krześle Opal i położyła dłonie na jej ramionach.
- Bardzo – blondynka odchyliła głowę, by spojrzeć na koleżankę. - Nigdy nie widziałam tylu złoczyńców w jednym miejscu.
- To nie złoczyńcy – poprawiła ją Freddie i usiadła na krześle obok. – Tylko ich dzieci.
Obydwie siedziały przy stole nauczycielskim na podwyższeniu w Wielkiej Sali i oczekiwały rozpoczęcia się uroczystości. Dłonie Opal lekko drżały: ze strachu i z ekscytacji jednocześnie.
- Poradzisz sobie – ciemnoskóra położyła rękę na dłoni blondynki. Ta odwróciła twarz w stronę przyjaciółki i zobaczyła ciepły uśmiech na jej twarzy.
W tej chwili Danica postawiła swoją nogę na podwyższeniu i zaczęła kierować się na sam środek. Cała drżała i zupełnie nie wiedziała co zrobić, by to przerwać. Liczyła cicho do dziesięciu.
- To ja już uciekam – Freddie wstała z krzesła. Zeszła z podwyższenia i usiadła na pierwszym wolnym miejscu przy jednym z okrągłych stołów. Obok niej siedziała jej młodsza siostra i Dizzy, które chwilę wcześniej żywo dyskutowały na temat jakiegoś nowego ciasta.
Po drugiej stronie Wielkiej Sali, pod ścianą stał Ben z Mal oraz Ginny i Percy, którzy w ostatniej chwili wbiegli do pomieszczenia przed zamknięciem drzwi. Wszystkie oczy wpatrzone były w Danicę stojącą na środku podwyższenia i patrzącą w podłogę przed nią. Wzięła głęboki oddech i podniosła wzrok.
- Witajcie! Nie znacie mnie, a jednak jestem jedną z was! - zaczęła donośnym, uroczystym tonem. - Mam na imię Danica i jestem córką Diavala, nikczemnego pomocnika Diaboliny...!
Po całej sali rozeszły się szepty, ale dziewczyna wzięła kolejny głęboki oddech i ciągnęła dalej.
- Stworzyłam tę szkołę specjalnie dla was! Jako władczyni tej części Auradonu miałam na tyle sił, by przekonać króla Bena do poparcia mojej inicjatywy! Wierzę, że dana mi szansa nie pójdzie na marne. Moim zadaniem jest zasymilowanie dzieci potępionych do zasad i warunków Auradonu! Ta szkoła nie jest obowiązkowa! To wy decydujecie czy chcecie tu przebywać, czy nie. Ale ostrzegam! Opuszczenie murów uniwersytetu przed zakończeniem kształcenia jest równoznaczne z wpisaniem was na specjalną Listę Zagrożeń stworzoną po zniesieniu klosza nad Wyspą Potępionych. Każde wasze najmniejsze przewinienie może zostać wówczas uznane za zagrożenie dla mieszkańców Auradonu, a wy traficie w miejsce gorsze niż wyspa!
Kolejna fala szeptów rozeszła się po sali. Danica uśmiechnęła się przyjaźnie i spojrzała na Bena. On jedynie kiwnął głową dodając jej otuchy.
- Ale nie zostaniecie tu na wieki – królowa podniosła lewą dłoń i wskazała ścianę, która znajdowała się za królem Auradonu. – To Tablica Czystych Serc! Będziemy na niej umieszczać specjalne oświadczenia gwarantujące wam pełną wolność i pewność, że wasze imię nie znajdzie się na Liście Zagrożeń z byle powodu. W tym celu będziecie musieli dobrowolnie poddać się testowi na czystość serca. Jego pozytywny wynik jest tym, do czego dążymy. Do tego ostatecznego egzaminu możecie podejść w dowolnym momencie. Wystarczy zgłosić się do jednego z nauczycieli. Ale muszę zaznaczyć również, że ten uniwersytet chce wam pomóc. Oznacza to również, że nawet po zdaniu owego testu możecie tutaj pozostać i wciąż się uczyć.
Większość oczu na sali wpatrzona była w kilka oprawionych oświadczeń wiszących na Tablicy Czystych Serc. W jej centralnej części widniało zdjęcie Mal. Bo obydwu jej stronach znajdowały się zdjęcia Evie, Jay'a i Carlosa. Niżej zauważyć można było Danicę, Heatha, Rowana i Audrey.
- Pragnę teraz przedstawić najważniejsze osobistości Uniwersytetu! - dziewczyna wróciła wzrokiem do uczniów. - Naszą dyrektorką jest osoba, która wierzy w drugie szanse i dobro tkwiące w każdym człowieku! To kobieta o czystym sercu, która jest gotowa spełnić nawet niemożliwe do zrealizowania życzenia. Przed państwem! Błękitna Wróżka!
Danica wskazała prawą ręką na łuk prowadzący na katedrę. Po schodach kroczyła dumna Błękitna Wróżka niosąca w dłoni swoją magiczną różdżkę. Stanąwszy obok dziewczyny ukłoniła się do uczniów i pozwoliła dalej mówić królowej.
- Jednak stanowisko dyrektorskie nie może piastować tylko jedna osoba! - kontynuowała. - Praca ze złoczyńcami nie jest łatwa. Dlatego o stanowisko wicedyrektora poprosiłam kogoś, kto jest wam znany; kogoś, kto zna również was. Yen Sid!
Dziewczyna ponownie wskazała w tę samą stronę. Przez łuk, po schodach wszedł czarnoksiężnik w swoim kapeluszu i kłaniając się, stanął po drugiej stronie Danici.
- To właśnie z ich pomocy będę korzystać najczęściej! Ale... - zatrzymała się. - to nie wystarczy. Żyłam z wami na wyspie, widziałam was i oglądałam. Nie poddacie się bez walki. Dlatego potrzebuję trochę więcej wsparcia. Pierwsza osoba to ktoś, kto poza wyspą spędził tyle samo czasu co ja, więc auradońskie zasady nie są mu obce. Będzie on prowadzić zajęcia z Auradońskiego Sportu. Syn Hadesa, Heath!
Chłopak wstał ze swojego krzesła i podniósł rękę w stronę tłumu, jakby chciał zgłosić swoją obecność na bardzo nudnych zajęciach.
- Kolejną osobą jest książę. Jego serce jest mroczne i złe, tak samo jak wasze. Ale odróżnia go znajomość manier i nienagannej postawy. Dlatego poprowadzi zajęcia z Etykiety. Syn Królowej Kier, Rowan!
Chłopak elegancko powstał z krzesła i ukłonił się jak gentleman.
- Poza nimi na naszej uczelni będą nauczać również tutejsi. Córka naszej drogiej dyrektorki, Berry, będzie nauczać Wybaczania. To podstawowa czynność, jakiej musicie się nauczyć. Poza tym doskonale zna mechanizmy kłamstwa i oszustwa, więc nie będzie wam łatwo ją przechytrzyć.
Berry ukłoniła się w locie. Jej skrzydła trzepotały w zawrotnym tempie. Nie było tego po niej widać, ale stresowała się.
- Ostatnia osoba jest cierpliwa. Zna wiele prawd życiowych i rozumie radość płynącą z małych rzeczy. Będzie nauczać Dobroci z Bezinteresownością. Ale prawdę mówiąc, wybrałam ją z dużo poważnego powodu. Posiada bowiem dar czytania w myślach. To właśnie dzięki jej zdolnościom będziemy w stanie ocenić wasze przystosowanie do Auradonu i wypisać was z listy uczniów, gdy już będziecie gotowi. To od jej słów zależy pomyślność testu na czystość serca. Córka Mamy Odie, Opal!
Danica wskazała ręką na blondwłosą dziewczynę ukrywającą się za książką do zaklęć, znad której wystawały jedynie jej brązowe oczy. Wciąż była przerażona tak licznym zbiorowiskiem złoczyńców.
- Mam nadzieję, że Uniwersytet szybko opustoszeje, bo będziecie na tyle gotowi, by szukać własnego, szczęśliwego zakończenia! - kończyła Danica. - Mam teraz jedynie nadzieję, że w poniedziałek zobaczymy się na zajęciach.
Po całej sali rozeszły się oklaski. Gdy ucichły, do głosu doszła Błękitna Wróżka.
- Tymczasem zapraszamy was do waszych pokoi. Skrzydło dziewcząt jest na wschód, a chłopców na zachód - wróżka wskazywana analogicznie lewe i prawe drzwi na końcu sali. - Do zobaczenia.
Wszyscy zerwali się ze swoich miejsc i zaczęli podążać we właściwym kierunku.
- Nadzwyczajnie grzeczni - szepnął Yen Sid do Danici.
- Miałam taką nadzieję - odparła dziewczyna.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
- Czym jest ta cała Lista Zagrożeń? - Ginny spytała Mal.
- To specjalny spis osób, które mogą być zagrożeniem dla bezpieczeństwa Auradonu.
- I wszyscy się na tej liście znajdujemy?
- Niestety tak - Mal posmutniała. - Dopiero oświadczenia dają nam pełną wolność. - Wskazała majestatyczną ścianę, na której znajdowały się oprawione oświadczenia, po czym przeprosiła koleżankę i ruszyła razem z Benem w stronę wyjścia.
- Co planujemy? - Percy odwrócił się do Ginny. - Zostajemy?
Dziewczyna spojrzała na niego. Nie znała odpowiedzi na to pytanie. Obawiała się wszystkiego związanego z tym uniwersytetem. W szczególności teraz, gdy ich dobre intencje zostaną oficjalnie sprawdzone.
- Ja... - chciała coś powiedzieć, ale poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Odwróciła się.
- Bylibyście gotowi do testu? - Danica uśmiechnęła się ciepło. - Wiem, że to może być dla was lekki szok, że prosimy was o coś takiego, ale jest to niezbędne, by zachować porządek wśród pozostałych mieszkańców Auradonu.
- Czyli problemem nie jesteśmy my, ale osoby, które nam nie ufają? - Percy prychnął z zaskoczenia.
- Lepiej bym tego nie ujęła - królowa zaśmiała się.
- W takim razie jesteśmy gotowi - powiedział Percy stanowczo i objął ramieniem swoją dziewczynę.
Cała trójka zaczęła zmierzać do podwyższenia, na którym stała Opal, Błękitna Wróżka i Uma. Rozmawiały o czymś między sobą, a morska wiedźma zdawała się być lekko zirytowana.
- Wszystko w porządku? - Danica stanęła obok Umy i spojrzała po zgromadzonych.
- Nareszcie jesteś! - dziewczyna spojrzała z wyrzutem na królową. - Chcę przejść ten głupi test i się stąd wynieść. Nie po to zniesiono klosz nad wyspą, by ponownie nas zamknąć.
- Staram się tylko pomóc - Danica próbowała uspokoić koleżankę. - Wiem, ile to wszystkich kosztuje, uwierz mi.
Uma westchnęła głośno i przetarła twarz dłońmi. Była wściekła - to fakt. Ale rozumiała również, że koleżanka stojąca obok niej, wyszła im wszystkim naprzeciw swoją inicjatywą i uratowała zachwianą od dawna reputację dzieci potępionych.
- Przepraszam - odparła po chwili. - Wiesz, że ci wierzę. To po prostu jest dla mnie za wiele.
- Usiądź - Heath przyniósł jakieś krzesło od stołu nauczycieli.
Morska wiedźma zajęła miejsce i westchnęła głośno. Wtedy Opal uklękła przed nią i chwyciła jej dłoń w swoje, zamykając przy tym oczy. Bardzo szybko otworzyła je jednak z powrotem i wstała z podłogi uśmiechając się do Danici od ucha do ucha.
- Czysta jak posadzka w pałacu Kopciuszka!
- Co to znaczy, do siedmiu mórz? - Uma podniosła gwałtownie głowę chcąc spojrzeć na Opal.
- To znaczy, że oszukałaś wszystkich na Wyspie Potępionych, łącznie z samą sobą - Danica zaczęła się kiwać na boki nie mogąc powstrzymać podekscytowania. - Nigdy w twoim sercu nie było podłości, którą epatowałaś na prawo i lewo.
- Proszę? - Uma czuła się urażona.
- Twoja matka chciała wychować podłą córkę, ale zamiast tego dostała świetną aktorkę, która okłamywała nawet samą siebie - Błękitna Wróżka uśmiechnęła się szczerze.
Uma patrzyła na nich wszystkich jak na wariatów.
- Odbiło wam! - wstała. - Wychodzę! - odwróciła się na pięcie i zaczęła zmierzać do wyjścia.
W tym momencie przyleciała Berry ze stosem kartek.
- Gdzie Uma? - spytała.
- Właśnie opuszcza budynek uniwersytetu - Danica z uśmiechem na ustach wzięła od koleżanki kartkę ze zdjęciem morskiej wiedźmy. Podeszła do stołu nauczycielskiego i podpisała oświadczenie. Zaraz po niej zrobiły to również Opal i pani dyrektor. Berry błyskawicznie oprawiła kartkę w ramkę i odleciała zawiesić je obok zdjęcia Evie.
Ginny była odrobię zdziwiona po tym wszystkim, co wydarzyło się jeszcze chwilę wcześniej. Uma. Ta sama wredna i podstępna wiedźma uwielbiająca manipulować ludźmi i wyzywać swoich klientów w barze swojej matki. Ta sama pani kapitan pirackiego okrętu Wyspy Potępionych... właśnie okazała się kłamstwem - okropną pomyłką.
Rozkojarzenie dziewczyny błyskawicznie wykorzystała Opal, która chwyciła jej dłoń i skupiła się na emanującej od niej energii. Po skończeniu, bez słowa wykonała tą samą czynność w stosunku do Percy'ego.
- Wszystko jest w porządku, tak, jak zakładaliśmy - czarnowłosa została wezwana do rzeczywistości przez głos Danici, która potrząsnęła jej ramieniem. - Wasze oświadczenia są gotowe.
Błędny wzrok szarookiej powędrował na Tablicę Czystych Serc w momencie, gdy Berry starannie poprawiała jej oświadczenie, by wisiało prosto.
- Chcę tu zostać - zwróciła się półszeptem do królowej stojącej naprzeciw niej. - Naprawdę chcę.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
- Będziesz nauczycielką? - Harry podszedł do Audrey od tyłu sprawiając, że ta przerażona wyrzuciła do nieba wszystkie trzymane w rękach kartki.
- Harry! - dziewczyna odwróciła się gwałtownie, po czym spojrzała na podłogę. - Spójrz, jak przez ciebie nabałaganiłam! Następnym razem mnie ostrzeż!
- Słowo pirata! - chłopak z uśmiechem na ustach podniósł dwa palce do góry w geście przysięgi i obserwował kucającą koleżankę, próbującą zebrać kartki. Nie minęły dwie sekundy, jak i on klęczał i zbierał papier w swoje ręce.
- Będę uczennicą - Audrey wypowiedziała do prawie szeptem i Harry usłyszał to chyba tylko przy ogromnym szczęściu.
- Ale przecież twoje oświadczenie wisi na ścianie! - wciąż klęcząc wyprostował się i zaczął poprawiać nieułożone kartki w swoich dłoniach. - Kto kazał ci chodzić na zajęcia z dziećmi złoczyńców?
- Sama chciałam - Audrey wstała z podłogi i ani razu nie spojrzała na kolegę. - Opal mi powiedziała, że za bardzo się was obawiam i muszę spędzić z wami więcej czasu - spojrzenie księżniczki napotkało wzrok pirata. - Więc postanowiłam zostać na uniwersytecie z własnej woli.
Harry miał wrażenie, że na twarzy dziewczyny pojawił się uśmiech bezradności. Nigdy takiego jeszcze nie widział. Czuł, jak jego serce pęka na tysiąc części widząc tak delikatną osóbkę w rozsypce, która jak porcelanowa laleczka posklejała się sama i próbuje wmówić otoczeniu, że nic jej nie jest.
- Co to za papiery? Jakieś ważne? - chłopak wpadł nagle na pewien pomysł.
- Spis uczniów - Audrey odebrała od niego kartki. - Musiałam zaznaczyć obecność wszystkich na liście.
- Czyli już nie pracujesz? - uśmiechnął się szerzej.
- Jak zaniosę listę do gabinetu Błękitnej Wróżki, to będę wolna - na jej twarzy wznów pojawił się uśmiech.
Pirat błyskawicznie wyrwał jej stertę z rąk i zaczął zmierzać w kierunku podwyższenia.
- Harry! - Audrey krzyknęła za nim. - Lochy są w drugą stronę!
Chłopak odwrócił się na pięcie i poszedł za księżniczką.
- Pójdziesz ze mną na spacer do miasta? Pokażesz mi co i jak? - spytał, gdy już ją dogonił.
Audrey tylko się zaśmiała cicho i kiwnęła głową.
Komentarze
Prześlij komentarz