Koło limuzyny wjechało w kolejną dziurę w asfalcie i oparta o ramię Heatha głowa Danici podskoczyła nieznacznie. Chłopak przygryzł wargę i spojrzał na śpiącą ukochaną. Nadal spała, więc odetchnął z ulgą. Właśnie zajeżdżali do Auredonu, ale całonocna podróż nie należała do najprzyjemniejszych.
Heath popatrzył za okno i ujrzał znajomy pałac króla Bestii - teraz rezydencję króla Bena i szkołę w Auredonie. Westchnął i odwrócił się w stronę ukochanej. Niechętnie potrząsnął nią lekko.
- Wstawaj - szepnął. - Dojechaliśmy.
Danica powoli otworzyła oczy. Początkowo jej wzrok był nieobecny, jednak chwilę później spojrzała już przytomnie na chłopaka i następnie wyprostowała się rozglądając się dookoła.
- Jak się czujesz? - spytał. - Wyspałaś się?
- Trochę - Danica próbowała rozmasować szyję z tyłu. Warunki samochodowe nie gwarantowały zdrowego snu. - Ale wolałabym do łóżka.
W tym momencie limuzyna podjechała pod samo wejście do szkoły. Zastępca kierowcy siedzący na miejscu pasażera opuścił pojazd i podszedł do tylnych drzwi otwierając je. Heath wysiadł i przeciągnął się. On również odczuwał skutki niewygodnej jazdy. Chwilę później poczuł dotyk rąk na swoich plecach; doszedł do wniosku, że Danica próbuje w ten sposób złapać równowagę.
Wtedy usłyszeli dźwięk otwierających się wrót do zamku, z których wyszedł zaskoczony Płomyk. Popatrzył najpierw na Heatha, potem na Danicę, a na koniec na limuzynę, która odjechała sprzed budynku.
- Wasza miłość - ukłonił się. - Co tu robisz? Zlot Władców Auredonu jest dopiero jutro.
- Wiem - Danica wyprostowała się i podeszła do niego bliżej. - Ale chcielibyśmy porozmawiać z królem Benem na temat niecierpiący zwłoki. Chciałam to załatwić jak najszybciej.
Płomyk przytaknął do siebie i gestem zaprosił parę do środka. Polecił im zaczekać chwilę w holu, a sam udał się na górne piętro, gdzie znajdował się gabinet Bena. W tym czasie Heath i Danica mogli poobserwować uczniów szkoły biegających po korytarzach i śpieszących się na pierwsze zajęcia. Większość z nich zwalniała jednak za każdym razem, gdy znajdowała się blisko holu, by zobaczyć koronowaną głowę. Heath uśmiechał się przy każdej takiej sytuacji i dzięki temu zapomniał o zmęczeniu. Danica natomiast czuła się odrobinę niekomfortowo. Po całonocnej podróży nie wyglądała najlepiej: jej włosy były w lekkim nieładzie, spódnica się wymięła całkowicie, a niedomiar jedzenia sprawiał, że jej kiszki marsza grały.
Na szczęście Płomyk wrócił bardzo szybko. Poprowadził ich do sali konferencyjnej i nakazał poczekać na Bena. Heath od razu zaległ na jednym z krzeseł i odchylił się do tyłu ciężko oddychając. Był wykończony.
- Dlaczego najpierw nie darzą nam odpocząć? - spytał. - Albo chociażby przebrać?! Samo jedzenie by mi wystarczyło.
Danica usiadła obok niego, ale nie rzekła nic. Oparła tylko ręce na wielkim stole i położyła na nich głowę przymykając oczy.
- Nie śpij - Heath zaśmiał się szeptem. - Musisz wyglądać dostojnie, gdy Ben tu wejdzie.
- Nie dbam o to - wymamrotała. - Też noszę koronę, ale nie zamierzam się zachowywać, gdy jestem w takim stanie.
Niebieskowłosy zaśmiał się ponownie i ucałował czoło ukochanej.
Wtedy drzwi otworzyły się, a do środka wszedł Ben. To co ujrzał, praktycznie powaliło go na podłogę. Spodziewał się dystyngowanych przedstawicieli jednej z kluczowych dla polityki części Auredonu, dumnie stojących przed nim i używających jego tytułu. Był przygotowany na to, że wyśmieje ich za zbędną powagę i dopiero wtedy poczują się swobodnie w jego towarzystwie. Zamiast tego zobaczył dwójkę wykończonych przyjaciół, którzy mieli całkowicie w nosie wagę urzędu piastującego przez Bena.
- Wyglądacie tragicznie - skwitował król.
- Co ty nie powiesz? - wymamrotała Danica. - Jechaliśmy w niewygodnym samochodzie całą noc.
Ben przetarł ręką twarz.
- Jechaliście całą noc?
- Jesteśmy padnięci - Heath spróbował wyprostować się na krześle. - Nie mamy siły powtarzać.
Ben z wrażenia musiał oprzeć się o oparcie krzesła stojącego najbliżej niego. Pozbierał się jednak szybko i skierował do drzwi. Otworzył je i krzyknął coś na korytarz. W mgnieniu oka w sali znalazła się służba, która momentalnie wyprowadziła z niej zarówno Danicę, jak i Heatha, i zabrała ich do gościnnej komnaty. Pozwolono im się wykąpać, przebrać, zjeść i odpocząć. Ben był pewien, że ich stan nie pozwala na wspólną rozmowę.
W czasie ich krótkiej drzemki zajął się - jak sam stwierdził - niedopuszczalnym transportem. Przestudiował mapę i doszedł do wniosku, że położenie królestwa Danici wymaga przydzielenia jej prywatnego odrzutowca bądź helikoptera. Ben nie wyobrażał sobie koronowanej głowy męczącej się kilkanaście godzin w samochodzie. Sporządził w tym celu odpowiednie dokumenty, podpisał wszystko to, co jego podpisu wymagało i oddał do realizacji.
Koło południa zajmował się dopracowywaniem przemowy na zjazd Władców Auredonu. I to właśnie wtedy do jego pokoju zapukali Danica z Heathem.
- Jak się czujecie? - spytał Ben.
- Znacznie lepiej - Danica w końcu wyglądała na wypoczętą.
Ben uśmiechnął się serdecznie i polecił im usiąść za jego biurkiem w fotelach.
- A więc... - zaczął. - Z jaką sprawą przyjeżdżacie o dzień za wcześnie?
Danica i Heath spojrzeli się na siebie. Na ich twarzach pojawił się uśmiech.
- Chcemy wyjść z pewną inicjatywą - rzekła Danica. - Pomogłoby to zorganizować Auredon po zniesieniu klosza nad Wyspą Potępionych.
Ben zesztywniał na krześle. Ewidentnie temat go zainteresował. I cieżko mu się dziwić. Od kilkunastu już dni dzień w dzień zmaga się z narzekaniem mieszkańców dotyczących potępionych, którzy snują się po Auredonie.
- Danica wpadła na pomysł, by zebrać ich wszystkich razem - kontynuował Heath. - Chcielibyśmy utworzyć uniwersytet, który pomógłby zaaklimatyzować się dzieciom z wyspy w nowych realiach.
Ben słuchał ich bardzo uważnie. Ich propozycje rozwiązania wielu problemów, z którymi się teraz zmagał były niezwykle kuszące, dlatego zanim jeszcze Danica skończyła swoją część przemowy, król zgodził się na wszystko bez większego namysłu. Kruczej córce kamień spadł z serca. Zaczęła dzielić się z Benem swoimi przemyśleniami i metodami rozwiązań. On dorzucał swoje propozycje, które w większości były niezwykle trafne. Cała trójka spędziła nad tym planem całe popołudnie. Rozmowy przerwali dopiero pod wieczór, gdy wszyscy wspólnie uznali, że należy się jeszcze przygotować na następny dzień. Pomyśleli również, że warto byłoby o tej inicjatywie opowiedzieć innym władcom.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
Danica i Heath zmierzali właśnie do gościnnej komnaty, gdy ktoś nagle wypadł z jednego z bocznych korytarzy i prawie na nich wpadł.
- Freddie! - Danica od razu poznała te krótko-ścięte loki.
- Łoł! - dziewczyna błyskawicznie zatrzymała się w miejscu. - Danica! Heath! Co tu robicie?
- My właśnie... - liliowooka chciała wyjaśnić, ale koleżanka spojrzała w korytarz, z którego wybiegła i zdawała się nieobecna. - Wszystko w porządku?
- Co? - Freddie wróciła do nich umysłem. - Tak, spoko. Tylko przepowiedziałam coś Celii, z czego nie bardzo się ucieszyła, także próbuję przed nią uciec.
- Więc chodź z nami do naszego pokoju. Tam cię nie znajdzie - zaproponował Heath.
Dziewczyna od razu się zgodziła i cała trójka ruszyła truchtem do komnaty. Weszli do środka i zamknęli starannie drzwi upewniając się wcześniej, ze nikt ich nie zauważył.
- Co takiego jej powiedziałaś? - Danica usiadła na łóżku i obserwowała jak Freddie siada na dywanie tuż przed nią.
- Spytała mnie, czy zda egzaminy w pierwszym terminie. Wyciągnęłam trzy karty, ale żadna z nich nie była przychylna.
- Auć! - zaśmiał się Heath. - I tak będę za nią trzymać kciuki.
- Dzięki - uśmiechnęła się Freddie. - A więc? Co tu robicie?
- Jutro jest zjazd Władców Auredonu - odparła Danica. - Ale dzisiaj byliśmy na spotkaniu z Benem w trochę innej sprawie.
- Jakiej? - dziewczyna była żywo zaciekawiona.
- Znasz Opal? - spytał Heath.
- Tak - na twarzy Freddie pojawiło się zakłopotanie i stres. - Rozmawiałam z nią kilka razy. Jest absolwentką szkoły.
- A wiesz, że potrafi czytać w myślach? - Danica kontynuowała rozmowę.
- Tak - dziewczyna przewróciła oczami. - Ale kiedy czasami tego nie kontroluje, może nie być tak ciekawie...
- Co masz na myśli? - spytał niebieskowłosy.
- Jeżeli uczucia osoby przebywającej w bliskiej odległości od Opal są silne, ona jest w stanie wyczuć myśli tego kogoś wbrew własnej woli - Freddie położyła się na dywanie. - Po co te wszystkie pytania?
Danica spojrzała na Heatha, który tylko uśmiechną się ciepło i zaczął opowiadać koleżance o zatwierdzonym już przez Bena pomyśle. Ona z wrażenia na powrót usiadła wyprostowana na dywanie.
- Żartujecie? - spytała na sam koniec i wstała z dywanu. - To najlepszy pomysł, na jaki ktokolwiek mógł wpaść!
- Dzięki - Danica się zarumieniła. Nie sądziła, że którekolwiek z dzieci złoczyńców przystanie na jej propozycję, ale widząc reakcję Freddie, była dobrej myśli.
- Mogłabyś rozpuścić plotkę o tym? - zaproponował Heath? - Nie chcielibyśmy, by ten pomysł wyszedł nagle. Chcemy wszystkich przygotować na to wszystko.
- Pewnie - dziewczyna uśmiechnęła się i wyciągnęła telefon.
- Co robisz? - Danica śledziła wzrokiem palce przyjaciółki stukające w ekran urządzenia.
- Piszę do Jordan. Jeśli opowie o tym na swoim blogu, nie ma szans, że ludzie jej nie uwierzą!
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
Podróż powrotna do Chatki Miesiąca Miodowego była dużo przyjemniejsza. Helikopter otrzymany od Bena okazał się nieoceniony. Lot zajął im raptem kilka godzin, dzięki czemu od razu po powrocie Danica i Heath mogli zająć się organizacją uniwersytetu, który od tego dnia otrzymał już oficjalną nazwę Uniwersytetu Kniei.
Na spotkaniu Władców Auredonu plan spisany przez króla otrzymał wszystkie podpisy i miał zostać wprowadzony w życie za dwa tygodnie. Było to mało czasu zważywszy na fakt, że wymagało mnóstwa działań przygotowawczych.
Audrey zajęła się najistotniejszą rzeczą - werbowaniem nauczycieli i opiekunów. Otrzymawszy szczegółowe instrukcje od siostry, siedziała całe dnie przy słuchawce telefonu i rozmawiała z wieloma osobami. Do części z nich ciężko było jej się dostać, ponieważ większość złoczyńców nie posiadała jeszcze telefonów. Ostatecznie jednak zebrała ich się całkiem spora garstka, która dawała Danice wielkie nadzieje na powodzenie jej inicjatywy. Na ostatecznej liście przygotowanej przez Audrey znalazły się takie osoby jak Varian z Corony, Anastazja z królestwa Kopciuszka, a nawet Kronk z cesarstwa Kuzko.
Diaval i Aurora zajęli się renowacją zamku. Wezwawszy trzy dobre wróżki, poczynili wiele zmian i udoskonaleń w całym budynku. Większość komnat przekształcili w sale lekcyjne, a ogrom pokoi gościnnych wyremontowali na nowoczesne, wieloosobowe pokoje dla studentów. Podziemne lochy zostały zamienione w przytulne pokoiki dla pracowników uniwersytetu: nauczycieli, sprzątaczy, ochrony. Aurora osobiście nadzorowała prace poczynione w zamkowych ogrodach, a Diaval dopilnował, by na korytarzach nie zabrakło jasnych dekoracji. Chcąc utworzyć wewnątrz przyjazny klimat, postanowili zostać przy ciemniejszych barwach, do których przyzwyczajone były dzieci z Wyspy Potępionych, dlatego jako kolory reprezentacyjne uczelni wybrali morski i amarantowy. Początkowo miały być to kolory Danici (azurowy i bordowy), ale dziewczyna stwierdziła, że będzie za bardzo "księżniczkowo".
Heath i Rowan przygotowali listy uczniów i rozsyłali zaproszenia. Danica jednak nie potrafiła ich tak nazwać. Na kartkach był wyraźny rozkaz stawienia się do byłego zamku Aurory, dlatego dzieci złoczyńców nie miały żadnego wyboru. Królowej się to nie podobało, ale był to jedyny sposób, by mieć pewność, że na miejscu zjawią się wszyscy. Co więcej, nawet to nie dało stuprocentowej pewności, że każde dziecko potępionych pojawi się w określonym czasie. By nie przestraszyć nikogo, w listach uniwersytet został opisany jako "wstęp w auredońskie życie" i właśnie to hasło, zdaniem Danici, miało być kluczowe w procesie przekonania uczelni do siebie.
W ciągu pierwszego tygodnia od pojawienia się na blogu Jordan owej "plotki", w całym Auredonie zawrzało. Mówili o tym wszyscy. I mimo początkowych obaw, pomysł został przyjęty przez społeczeństwo bardzo pozytywnie.
Danica w tym czasie zajęta była rządzeniem. Przygotowania uczelni były jednym, a jej królestwo drugim. Ustawiwszy wszystkich na stanowiskach mogła w spokoju zając się bieżącymi sprawami, które wymagały jej interwencji. Musiała tylko co jakiś czas nadzorować pracę i oceniać postępy. Na duchu podtrzymywała ją myśl, że niedługo pojawi się więcej rąk do pomocy.
Komentarze
Prześlij komentarz