Jordan poczuła zimny metal na swoich nadgarstkach i ciepło pościeli pod sobą. Gdy otworzyła oczy, okazało się, że znów znajduje się w swojej lampie - tej samej, którą opuszczała kilka dni temu, by wyruszyć na akcję ratowniczą.
- Co jest? - spytała samą siebie.
Spojrzała na nadgarstki i jej twarz momentalnie pobladła. Znajdywały się na nich dwie, złote bransolety - te same, które więziły jej ojca w roli dżina od kilkudziesięciu wieków.
- Co jest?! - spytała jeszcze raz i wyskoczyła z łóżka.
Spróbowała wydostać się z lampy. Bezskutecznie. Była uwięziona. Tak samo jak jej ojciec, ona teraz również musi służyć panom i modlić się, że ktoś przeznaczy swoje jedno życzenie na uwolnienie jej.
Jordan rozejrzała się po lampie. Ściany były śliskie, więc nie dało się po nich wspinać. Jednak kolumny dawały jakaś szansę. Obwieszone chustami i dywanami mogły posłużyć za ściankę wspinaczkową. Dziewczyna podbiegła do jakiegoś krzesła i przeciągnęła je dokładnie pod kolumnę znajdującą się najbliżej wylotu lampy. Jednak gdy tylko zaczęła się wspinać, do bransolet magicznie przyczepiły się złote łańcuchy odrywając przerażoną Jordan w przeciwnym kierunku. Więzy przywiązały ją do łóżka, a każdy najmniejszy ruch zacieśniał uścisk.
Była w potrzasku. Jak miała pomóc Danice, skoro sama potrzebowała pomocy? Zaczęła nawoływać. Nikt jednak się nie zgłaszał. Była w tym sama. Zaczęła się szamotać i wtedy łańcuchy oplotły się wokół jej szyi, przez co ciężej było oddychać.
To był koszmar! Śmierć we własnym domu nie należała do marzeń jej życia. A przecież jej też takowe przysługiwały! „Co najmniej trzy" - jak mawiał jej ojciec.
Zmęczenie i brak tlenu po jakimś czasie zaczęły dawać się we znaki i dziewczyna ledwo dawała radę. Ostatni raz krzyknęła o pomoc. Znowu nic. Zacisnęła pieści.
- Nie jestem niczyją własnością! Mam prawo być wolna! - krzyknęła w sufit lampy. I wtedy...
Jordan ogarnęła ciemność...
Komentarze
Prześlij komentarz