Niebieskie włosy

 Mal szła za rękę z Benem po dziedzińcu zamku. Chłopak miał przerwę w swoich obowiązkach, więc zaprosił swoją dziewczynę, żeby mu towarzyszyła. Zmierzali właśnie z powrotem do szkoły na śniadanie, kiedy obok nich pojawili się Evie i Doug.

- Jak tam nasze gołąbeczki? - spytała.

- Mogłabym spytać o to samo - zaśmiała się Mal.

Po krótkiej wymianie zdań na temat ubioru, planów na dzień i ekscytacji z pogody, usłyszeli szybkie kroki dobiegające zza ich pleców. Gdy spojrzeli w tamtą stronę, ujrzeli Jay'a i Carlosa biegnących prosto na nich.

- Dziewczyny! - krzyczeli jeszcze z daleka.

- Co się wam stało? - spytał zdziwiony Ben.

- Carlos odnotował dzisiaj rano zmiany w kloszu nad Wyspą Potępionych - zaczął tłumaczyć zadyszany Jay pokazując na dziwne urządzenie trzymane przez białowłosego. Wyglądał na przejętego.

- W jakim sensie? - spytał Doug. Nie bardzo wiedział jak ma zareagować na taki strzępek informacji.

- Powiedzmy, że około godziny dziesiątej zrobiła się w niej dziura - powiedział Carlos. Kurczowo trzymał swoje urządzenie i cały dygotał z przejęcia.

- Jak to? Dlaczego? - przestraszyła się Evie.

- Niestety nie wiem kto lub co mogło to spowodować, ale była to niesamowicie wielka siła - kontynuował Carlos.

- Pochodzi z Wyspy? - zaniepokoił się Ben.

- Nie - odpowiedział Jay. - Ktoś zrobił to z Auradonu.

- Niemożliwe - zaprotestował Doug. - Nikt nie byłby na tyle głupi i nieodpowiedzialny, by zrobić coś takiego!

- A jednak - zauważył Carlos.

- Czy komuś udało się uciec? - spytała Mal.

- Niestety... tego nie wiemy - odparł Jay.

Wtedy usłyszeli krzyki dobiegające z innej części kampusu. Niewiele myśląc, cała szóstka pobiegła w tamtym kierunku sądząc, że musi być to ktoś, kto uciekł z wyspy. Nie mylili się. Po środku zgromadzonego na trawie tłumu stał bóg o płomiennych, niebieskich włosach i jego dwóch synów, których czupryny niewiele odbiegały wyglądem od ojcowskiej.

Gdy Hades zobaczył króla, zaczął iść w jego kierunku. Ludzie tworzący tłum naokoło nich zaczęli się rozchodzić na boki, by zrobić mu przejście (lub dlatego, że po prostu się bali).

- Witam, wasza wysokość - skłonił się przed Benem.

- Co wy tu robicie? Jak uciekliście z Wyspy Potępionych? - spytał chłodno król. Był przerażony tak samo jak reszta, ale wiedział, że nie może okazywać słabości.

- Przez Katakumby Zagłady... Oczywiście zanim zostały zamknięte przez Merlina - wytłumaczył z szerokim uśmiechem władca podziemia. - Nie tylko Jafar, Cruella i Zła Królowa próbowali przejść przez ten absurdalny labirynt...

- Czego tu szukacie? - spytał Jay gotowy do walki. Nie dbał o to, że przerwał bogowi. Był gotów bronić Auredonu! I to się liczyło!

- Moi synowie pragną się tu uczyć. Uparli się - Hades przewrócił oczami. - Yen Sid namącił w głowie mojemu młodszemu synowi. Ten sam, którego wysłał twój ojciec, żeby edukować dzieci potępionych... Więc jeśli król będzie łaskaw na to zezwolić... - ukłonił się.

Ben chwilę się zastanowił. Do tej pory dał szansę piątce dzieci łotrów, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby ktoś jeszcze mógł zacząć uczyć się bycia dobrym. Taki był w końcu jego plan, nie? Żeby docelowo przenieść wszystkie dzieci złoczyńców do Auredonu. Chciał jedynie zrobić to powoli, by nie rzucać ojczyzny od razu na głęboką wodę. Dodatkowo przedostanie się Freddy i CJ oraz Zevona wydarzyło się już jakiś czas temu...

- Jasne - odparł Ben. Po czym dodał z uśmiechem - Witamy w Auradonie!

Po tych słowach, władca podziemia zniknął w splotach dymu, zostawiajac synów na pastwę uroczych, różowych księżniczek i książąt. Starszy z braci podszedł do Bena i wyciągną rękę; drugą włożył do kieszeni spodni.

- Heath jestem.

- Brzmi trochę jak śmierć (przyp. aut.: ang. death) - zaśmiała się Evie.

- Bo faktycznie tak jest - uśmiechnął się chłopak. - Mama chciała, żeby moje imię przypominało o śmierci, ale ojciec wolał, żeby moje imię zaczynało się od tej samej litery co jego... I wyszło to, co wyszło - zaśmiał się.

- Siemka Hadie! - krzyknął Carlos do swojego rówieśnika.

- Hej Carlos! - przybił mu piątkę.

- Należysz tak jak brat do Antybohaterów? - zwróciła się Mal do Heatha.

- Chciałem, ale ojciec wolał mieć mnie przy sobie i nie mogłem często wychodzić z domu.

- W takim razie trzeba ci wszystko pokazać! - postanowił Jay, obiął go za kark jak starego kumpla i odeszli.

Komentarze