Heath wynurzył się gwałtownie nad powierzchnię wody i wziął głęboki wdech. Zaczął również kaszleć ze względu na nadmiar wody, który dostał się do jego organizmu. Ale nie on jeden. Udało mu się usłyszeć też inne osoby krztuszące przez nieznośną ciecz. Obejrzał się za siebie. Obok niego Audrey pospiesznie wycierała rękami przemoczoną twarz, Freddie wykręcała wodę z włosów, a Jordan bacznie przyglądała się swoim nadgarstkom. Hadie płynął do brzegu. To właśnie dopiero wtedy niebieskowłosy zrozumiał, gdzie się znajdował. Cała piątka wyszła pospiesznie z małego stawu znajdującego się w oranżerii niedaleko Chatki Miesiąca Miodowego. Było to miejsce, gdzie Danica często przychodziła, by pomyśleć lub pojeździć na wrotkach. Cała budowla zbudowana była z marmuru i szkła. Płaskie ścieżki były idealne dla młodej królowej chcącej wyprostować nogi po całym dniu zajmowania się swoim królestwem. A obecność kwiatów, krzewów i egzotycznych drzew dodawała klimatu i poczucia wolności w pochmurne dni.
- Co tu robimy? - spytała Freddie rozglądając się na wszystkie strony. - Jak w ogóle się tu znaleźliśmy?
- Nie zapytasz raczej, co to było przed chwilą?! - Jordan zaczęła wymachiwać rękami. Jej emocje sięgnęły zenitu. Nie wiedziała co z sobą zrobić, tylko chodziła w tę i z powrotem oglądając swoje ręce, by upewnić się, że na pewno nie ma na nich złotych kajdan.
- Nasze największe koszmary - odparła smutno Audrey. - To była próba. By wypłynąć, musieliśmy zmierzyć się z naszymi największymi lękami.
Zapadła cisza. Nikt nie chciał poruszać tego tematu. Każdy wciąż był przerażony tym, czego doświadczył. Heath wziął głęboki oddech. Czyżby inni spędzili mniej czasu w tym śnie?
- Jak długo tam byliście? - spytał w końcu.
- Godzinę? - odparła Audrey.
- Tak samo - zgodziła się Jordan wciąż masując swoje nadgarstki. - To było straszne.
- Co? Ja na pewno nie więcej niż pół godziny - zdumiał się Hadie.
- Ja zakładam, że spędziłam tam niecałe piętnaście minut - dodała Freddie. - Może nawet mniej.
- A ty? - Audrey spojrzała na Heatha.
Co miał powiedzieć? On męczył się przez kilka miesięcy zanim zrozumiał, że to wszystko iluzja.
- Wszystko w porządku? - Jordan położyła dłoń na jego ramieniu. - Jesteś cały blady.
Wtedy Heath przyznał się do tego, ile czasu spędził w koszmarze. Audrey z wrażenia usiadła na ławce w oranżerii; Freddie zachwiała się, ale na szczęście natrafiła na wysoki krzew, o który mogła się oprzeć; Jordan przez chwilę stała bez ruchu, ale zaraz potem objęła chłopaka i próbowała go pocieszyć. Nikt nie powiedział ani jednego słowa. Wszyscy trwali w tej ciszy, którą przerywał co jakiś czas wiatr muskający liście tych wszystkich roślin znajdujących się w oranżerii.
- Ale wróciliśmy - powiedział nagle Hadie. - Jesteśmy z powrotem. To znaczy, że się udało.
Wszyscy spojrzeli na niego, a zaraz potem na siebie nawzajem. Dopiero wtedy dotarło do nich, gdzie są - w domu, na powierzchni, przeszli test. Heath wybiegł z oranżerii. Chciał jak najszybciej znaleźć się w pałacu. Nie oglądał się za siebie, ale słyszał oddech pozostałych tuż za sobą. Biegli w piątkę po piaszczystych alejkach ogrodu zmierzając ku majestatycznemu pałacowi górującemu tuż przed nimi. Zmierzali w kierunku schodów prowadzących do bocznych drzwi, z których najszybciej można było dostać się do głównej wieży.
Nagle wrota otworzyły się i na szczycie schodów ukazała się postać ubrana w czarną szatę. Widząc zmierzających ku niej przyjaciół, zaczęła zbiegać pospiesznie po stopniach unosząc lekko przód sukni nie chcąc się potknąć. Jej gołe stopy zetknęły się z trawą ogrodu i nie zatrzymując się, nadal wiodły ją w kierunku swoich wybawców. Pierwszy dotarł do niej Heath. Oboje z Danicą wpadli sobie w objęcia, a zaraz potem otoczył ich krąg pozostałych czterech osób śmiejących się, ale jednocześnie płaczących ze szczęścia. Nikt nie powiedział ani jednego słowa, ale szczęście bijące od nich było wyczuwalne z daleka.
Przy otwartych drzwiach znaleźli się również Aurora i Diaval, którzy obserwowali młodzież z daleka. Objęli się i trwali tak pocieszając siebie nawzajem z powrotu ich córki.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
Tego samego wieczora zorganizowano uroczystą ucztę dla wszystkich mieszkańców pałacu na cześć przebudzenia się Danici. Chociaż Heath nie odstępował jej nawet na krok, miała czas, by zamienić słowo z każdym, kto chciał wyrazić jak niezmiernie się cieszy z jej powrotu. Znalazła również moment, by wysłuchać historii swoich przyjaciół o tym, ile musieli przejść, by ją uratować. Była im wdzięczna za poświęcenie i oddanie w takiej sprawie. Oni jedynie wymieniali ze sobą spojrzenia rozumiejąc ile bólu i cierpienia wymagała od nich ta podróż. Dopiero wówczas bowiem każde z nich przyznało się do tego, jak wyglądał ich test. Były tak od siebie różne, a jednak łączyło je jedno - iluzja, którą musieli przezwyciężyć.
Będąc już sam na sam, Heath wyprowadził Danicę z głównej sali na korytarz i tylko na nią patrzył nie mówiąc ani jednego słowa. Sięgnął po pukiel jej włosów i odsunął za ucho. Jego oczom ukazała się piękna szmaragdowa róża - ta sama, którą dziewczyna zrobiła, by móc przyjąć formę dowolnego zwierzęcia na świecie. Wtedy Danica zbliżyła odrobinę swoją twarz do jego. Heath nie czekając aż posunie się dalej, objął ją w pasie i przyciągając ją bliżej do siebie, połączył ich usta w pocałunku. Królowa objęła jego szyję swoimi rękami i odwzajemniła gest. Całowali się przez dłużą chwilę po czym odsunęli się od siebie na niewielką odległość wpatrując się w swoje oczy.
- Kocham cię, Heath - dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i ponownie skradła mu pocałunek.
- Nawet nie wiesz jakim wrakiem człowieka byłbym bez ciebie - wyszeptał chłopak między pocałunkami.
- Nie chcę wiedzieć - Danica opadła swoje czoło o czoło ukochanego.
- Diabolina za to zapłaci.
- Nie chcę tego - odparła ze smutkiem w głosie. - Dostałam za swoje. Zostawmy już to. Nie umiem się na nią gniewać.
- Żartujesz? - niebieskowłosy nie rozumiał słów swojej dziewczyny.
- Jest moją ciotką. To oczywiste, że jej wybaczę.
Wtedy na korytarz wpadła Jordan trzymając kieliszek w ręce. Wymachując nim na wszystkie strony i wylewając jego zawartość, wzięła Danicę pod rękę i zaciągnęła na salę balową chcąc zatańczyć z nią jeden taniec. Heath oczywiście podążył za nimi. Odprowadzając je wzrokiem stanął obok Audrey zajadającej się ciastem.
- Nigdy nie pozwoliłabym, żeby zabrali cię z powrotem na Wyspę Potępionych - rzekła wpatrując się na tańczące Danicę i Jordan.
- Co byś beze mnie zrobiła? - zadrwił chłopak patrząc, jak do tańczących dziewczyn dołącza Freddie wymachując swoim kieliszkiem i wylewając jego zawartość na Jordan, która zaczęła z tego powodu krzyczeć.
- Zapewne nic - zaśmiała się pod nosem Audrey. - Nie powinnam była mówić tych słów przy objedzie.
- Wybaczam ci - uśmiechnął się do niej Heath. - W końcu kiedyś i tak będziemy rodziną.
- Oby - Audrey odłożyła pusty talerzyk po cieście, po czym patrząc na Danicę dodała. - To twoja zasługa. Jesteś prawdziwym Księciem Śmierci.
Komentarze
Prześlij komentarz