dla Lady_Mal2
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
- Ale to jest twój ojciec - Ben próbował uspokoić chodzącą po jego gabinecie Mal. - Kto inny mógłby to zrobić?
- Twój ojciec, na przykład! - dziewczyna zatrzymała się gwałtownie i spojrzała na niego wymownie.
- To nie miałoby sensu.
Mal miała już dość tej rozmowy. Była w tym momencie wściekła na swojego narzeczonego. Dlaczego nie mógł zaakceptować, że nie ma najmniejszej ochoty być poprowadzona do ołtarza przez swojego ojca? Kto chciałby, by Hades podjął się tego zadania? Chyba tylko szaleniec.
- Heath i Hadie mają szczęście, że oni nie muszą się o to przejmować - Mal założyła ręce i stała na środku dywanu patrząc się na ogród za oknem.
- Mal - Ben chciał do niej dotrzeć.
Ta cała sytuacja była - według Mal - bezsensowna. Wyraziła swój sprzeciw i jej decyzja powinna zostać uszanowana. Ale zamiast tego, jej ukochany uparł się, by ta poprosiła boga podziemi o poprowadzenie do ołtarza. Dlaczego jej bracia nie mogą tego zrobić? To mogłoby się udać. Fioletowowłosa powinna teraz zajmować się przygotowaniem sali weselnej i świątyni; powinna pomóc Evie przy szyciu swojej sukni. Mało tego! Powinna w końcu wybrać sobie druhny! Cała ta kłótnia tylko opóźniała całe przedsięwzięcie.
Wtedy obydwoje usłyszeli pukanie do drzwi - zbawienie Mal, która już zaczęła obmyślać plan ucieczki. Za pozwoleniem Bena, do pomieszczenia wszedł Płomyk. Ukłonił się nisko przed koronowaną głową i zaczął wyjaśniać. Okazało się, że królowa Danica oraz Heath przyjechali do stolicy dzień wcześniej przed spotkaniem Władców Auredonu, ponieważ potrzebowali obmówić z Benem ważną sprawę nie cierpiącą zwłoki.
Król westchnął. Nie dlatego, że nie cieszył się na przyjazd przyjaciół z innej części królestwa. Wręcz przeciwnie. Uradował go fakt, że może im w czymś pomóc. Jednak pora nie była na to odpowiednia. Nie udało mu się namówić ukochanej na swoją propozycję, a na dodatek rozstają się w trakcie kłótni. Ben zdawał sobie sprawę, że cała sytuacja jest dla Mal na rękę, ponieważ widać po niej było zniecierpliwienie całym tym tematem. Jednak rozumiał również, że Hades czułby ogromną dumę i zaszczyt mogąc poprowadzić swoją córkę i przyszłą żonę króla do ołtarza.
Ben wstał z fotela i zmierzając do drzwi, nakazał Płomykowi przyprowadzić gości do sali zebrań, by tam omówić ich problem. Mal natomiast, jakby tylko czekając na taką sposobność, wymknęła się między Płomykiem a futryną i pognała korytarzem prowadzącym na zewnątrz.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
Zatrzymała się dopiero u podnóża schodów prowadzących do świątyni. Już tutaj dało się słyszeć żywy głos Evie, która instruowała jakiegoś pracownika, by przesuną flakon w prawo o cal. Mal ruszyła w górę.
Przechodząc przez ogromne wrota prowadzące do środka, uderzył ją zapach róż. I faktycznie - nieważne gdzie by spojrzała, wszędzie stały wazony z fioletowymi bądź niebieskimi kwiatami. Skołowana Mal oniemiała na ten widok. Jakim cudem udało się zdobyć takie kolory róż? Przecież to wbrew naturze!
- Mal! - do dziewczyny podbiegła Jane z kartką w ręce. Była cała zdyszana; prawdopodobnie Evie dała jej nieźle popalić. - Jak podobają ci się róże? Sama wybrałam. Ale nie masz pojęcia jak ciężko było je zdobyć. Nie martw się! Moja mama już je zaczarowała! Nie zwiędną do końca waszego miesiąca miodowego, obiecuję.
- Łał - fioletowowłosa była w istnym szoku. Nigdy jeszcze nie słyszała Jane mówiącą z taką prędkością. Miała wrażenie, że chce streścić jej pół życia. - Wyniki waszej pracy są zdumiewające.
- Dziękujemy - Jane uśmiechnęła się ciepło. - Stajemy na głowie, by się wyrobić.
- Bez niej nic by tu nie wyszło - do dziewcząt podeszła Evie. Była opatulona jakimś białym materiałem, który zrzuciła ze swoich ramion i owinęła go wokół Mal. - Perfekcyjnie!
- Co ty robisz? - Mal niczego nie rozumiała.
- Użyję tego materiału jako welon - uśmiechnęła się Evie.
- Jak poszukiwania druhen? - Jane nagle zmieniła temat. - Myślałaś już nad tym?
- Tylko trochę - Mal zacieśniła biały materiał na sobie; podobał jej się. - Mam już kandydatki, ale nie wiem, czy się zgodzą.
- Nie wyobrażam sobie, by jakakolwiek dziewczyna odmówiła wzięcia udziału w uroczystości mając tak ważną rolę jak druhna - Evie machnęła ręką. - Mów kto to!
A więc... - Mal wzięła głęboki oddech. Odrobinę bała się reakcji Evie. - Jane...
- Ja? - dziewczyna ledwo utrzymała się na swoich nogach. - To będzie dla mnie zaszczyt!
- Mówiłam! - Evie była ewidentnie z siebie dumna. - Kto następny?
- Uma i Maddy.
- CO? - pytanie to wykrzyknęły obydwie dziewczyny jednocześnie.
Mal była w stanie dostrzec kontem oka, że wszyscy pracujący w świątyni przerwali na chwilę swoją pracę, by spojrzeć w ich kierunku. Musieli się zaciekawić, co takiego mogło być na tyle przerażające, że zarówno Evie, jak i Jane zareagowały takim tonem.
- Zwariowałaś? - spytała Jane. - Zapomniałaś ile problemów przez nie mieliśmy?
- Rozumiem Umę - zaczęła Evie. - Jest trochę szorstka, ale miła... i chcesz jej wynagrodzić wszystkie złe chwile z przeszłości... Ale Maddy?!
- W dzieciństwie przyjaźniłam się z obydwiema - Mal westchnęła głośno. To kolejna jej decyzja, która nie została pozytywnie przyjęta przez nikogo. - Nie wyobrażam sobie tej uroczystości bez nich.
Evie wypuściła głośno powietrze. Intensywnie nad czymś myślała. Zawsze było to po niej widać.
- Okej - rzekła po chwili. - Wydaje mi się, że Uma jest gdzieś w porcie, a Maddy poprosiłam o przyozdobienie sali weselnej, więc powinna tam jeszcze być. Możemy pójść do nich teraz i się spytać, czy przyjmą twoją propozycję.
- Co? - Mal była w tej sekundzie przekonana, że z radości skoczy na Evie i obcałuje ją od stóp do głów. Pierwsza osoba, która zrozumiała, czym dla niej jest ta uroczystość. - Pewnie! Chodźmy!
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
Kilkuminutowy spacer do sali weselnej cała trójka spędziła w miłej atmosferze. Evie trzymając w ręce kilka białych materiałów, wypytywała Mal o ten, który najbardziej jej się podoba. Jane natomiast co jakiś czas pokazywała jej nowe pary butów, które myszki Kopciuszka zaprojektowały specjalnie dla niej. Fioletowowłosa mogła wybrać dowolną parę.
Gdy weszły na salę, Mal mogłaby przysiąc, że zemdleje z wrażenia. Biel bijąca z nakrytych obrusów oraz fioletowo-niebieskie dekoracje sprawiały, że dziewczyna poczuła się jak we śnie, jakby to wszystko było tylko fikcją - znikającą po pstryknięciu palcami.
Przy jednym z weselnych stołów Mal dostrzegła znajome, lawendowe włosy. Dziewczyna trzymała w jednej ręce widelec, w drugiej natomiast ściereczkę, którą czyściła przedmiot. Była przy tej czynności niezwykle skupiona, prawie jak w transie.
Evie i Jane zostały z tyłu, dając Mal odrobinę prywatności. Ta ruszyła żwawym krokiem w kierunku przyjaciółki i zatrzymała się dopiero przy niej. Pracująca nawet jej nie zauważyła.
- Cześć, Maddy - zaczęła.
W tej sekundzie zaskoczona dziewczyna poderwała się nagle i upuściła trzymany sztuciec, który z głośnym brzęknięciem upadł na posadzkę. Maddy odwróciła się i spojrzała na Mal ze zdziwieniem w oczach. Zupełnie się jej nie spodziewała.
- Cześć, Mal - odpowiedziała zszokowana, jednak za chwilę na jej twarzy pojawił się uśmiech. - Jak podoba się waszej wysokości sala?
- Jest cudowna - Mal nie spuszczała wzroku z przyjaciółki. - Ale nie przyszłam podziwiać dekoracji.
- Więc co tu robisz? - Maddy kucnęła, by podnieść widelec.
- Chciałam cię o coś spytać - Mal obserwowała, jak dziewczyna rzuca przedmiotem, który perfekcyjnie wylądował w pudełku na rzeczy do mycia.
- Zamieniam się w słuch - lawendowowłosa powróciła wzrokiem do koleżanki.
- Zostaniesz moją druhną?
Szczęka Maddy delikatnie opadła, a jej powieki podniosły się nieznacznie. Zdecydowanie nie spodziewała się takiego pytania. Stała z tym wyrazem twarzy przez dłuższą chwilę, a Mal zaczęła się niepokoić, czy wszystko z nią w porządku.
- Co? Przecież... - dziewczyna w końcu zdołała wydusić z siebie te słowa. - Nie pamiętasz co chciałam zrobić na wyspie? Zapomniałaś w co wpakowałam ciebie i twoich przyjaciół? Czym sobie zasłużyłam, by dostąpić takiego zaszczytu?
- Byłaś moją przyjaciółką - Mal wzięła wolną rękę Maddy (tę, w której nie trzymała ściereczki) i przyłożyła do swojej piersi. - A sama wiesz, że wtedy przyjaciele są jak rodzina. Dlatego powinnaś się zgodzić.
W kącikach oczu lawendowłosej pojawiły się łzy. Mal miała nadzieję, że są to łzy radości, wzruszenia lub dumy.
- Tak - rzekła w końcu cicho. - Z przyjemnością zostanę twoją druhną, siostro!
Obie wpadły sobie w ramiona i trwały tak dłuższą chwilę. Ten intymny moment przerwała im jednak Evie, która wpadła między nie jak tornado. Wyrwała Maddy trzymaną chustę i wytarła łzy z jej twarzy, a następnie zajęła się mokrą plamą na ramieniu Mal.
- Przepraszam, Maddy - zaczęła niebieskowłosa. - Ale obawiam się, że nie masz pojęcia ile czasu zajęło mi szycie tej sukienki. Najmniejsza ilość wody może zaszkodzić tak delikatnemu materiałowi.
Obie fioletowowłose dziewczyny wybuchnęły serdecznym śmiechem.
Wtedy drzwi sali otworzyły się z głośnym hukiem i do środka weszli Uma i Gil niosąc ogromne skrzynie z owocami morza. Żadne z nich nie wyglądało na zmęczone, mimo że z pewnością nieśli te skrzynie aż z portu.
- Gdzie to postawić? I gdzie jest Dobra Wróżka? Trzeba to zaczarować, żeby się nie zepsuło! - Uma odstawiła skrzynię na podłogę i zaczęła się rozglądać. Kiedy dostrzegła Mal, pomachała w ich kierunku.
- Już pędzę po mamę - Jane podreptała w stronę Umy, minęła ją i wybiegła przez drzwi znikając wszystkim z pola widzenia.
- Co tam macie? - Evie pochyliła się nad skrzynią.
- Ryby - Gil był ewidentnie dumny ze swojego osiągnięcia.
I faktycznie w środku znajdowały się przeróżne morskie stworzenia. Poza rybami znaleźć tam można było wodorosty, kraby, krewetki i homary.
- Teraz już wiem, czemu Ben chciał, żeby zespół kraba Sebastiana przyjechał trochę później - Mal zrobiła zmieszaną minę. - To byłoby okrutne kazać mu patrzeć jak to jemy.
Maddy stojąca obok niej przytaknęła głową. Morska wiedźma tylko wzruszyła ramionami.
- Wasza wysokość monitoruje przygotowania do wesela? - Uma założyła ręce.
- Nie. Szukałam swojej siostry - Mal objęła Maddy za szyję. - I ciebie.
- Mnie? - Uma zrobiła podejrzliwą minę. Zdecydowanie nie spodziewała się tego, co miało nastąpić.
- Jej też chcesz to zaproponować - na twarzy Maddy pojawił się lekki uśmiech. - To będzie zabawne.
- Na nic się nie zgadzam - Uma podejrzewając podstęp, postanowiła od razu odmówić. Podniosła ręce do góry, by dobitniej przedstawić swoje stanowisko.
- Daj spokój! - Evie przechyliła lekko głowę. - Nawet nie wiesz o co chodzi!
- Cokolwiek by to nie było... - Uma podparła ręce na biodrach. - ...nie wróży dla mnie nic dobrego.
- Śmiem się z tobą nie zgodzić - odparła Maddy. - To będzie najlepsza propozycja w całym twoim życiu.
Uma tylko się głośno zaśmiała.
- Zostanę druhną Mal, czy co?!
Maddy i Evie całkowicie zbladły. Nie spodziewały się, że ktokolwiek byłby w stanie zgadnąć, czego mogła dotyczyć propozycja. Mal uśmiechnęła się niewinnie i przytaknęła. W tym momencie mina Umy zmieniła się drastycznie: z zadziornego uśmiechu do totalnego zaskoczenia. Gil złapał się za głowę; uśmiech nie znikał z jego twarzy.
- Co? - Uma ledwo zdołała wypowiedzieć cokolwiek.
- Zostaniesz moją druhną? - Mal zadała już to pytanie oficjalnie.
Twarz morskiej wiedźmy ponownie zaczęła się zmieniać. Kąciki jej ust zaczęły się podnosić, aż w końcu dziewczyna cała uradowana rzuciła się Mal na szyję dziękując jej i krzycząc "tak" co drugie słowo. Wszyscy dookoła zaczęli się serdecznie śmiać.
- O morskie głębiny! - Uma nie mogła powstrzymać radości.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
- To był długi dzień - Evie westchnęła i kopnęła falę.
Obie z Mal szły brzegiem morza rozmawiając o wszystkim i o niczym. W rękach trzymały swoje buty, by móc poczuć piasek i wodę na swojej skórze. Pomarańczowe słońce praktycznie stykało się z horyzontem, a chmury mieniły się w barwach pomarańczu, różu i fioletu.
- Rozmawiałaś już z ojcem? - spytała nagle niebieskowłosa.
- Proszę? - Mal była zaskoczona pytaniem przyjaciółki.
- Mam na myśli poprowadzenie do ołtarza. Chyba zamierzasz spytać o to Hadesa?
- Nie zamierzam - Mal odburknęła.
- Ale przecież to jest twój...
- Ojciec... Tak, wiem - fioletowowłosa przerwała Evie. - Nie zmieni to faktu, że nie bardzo uśmiecha mi się go widzieć na ślubie.
Evie tylko westchnęła. Wiedziała, że zmuszanie Mal do niczego nie doprowadzi. Musiała z własnej woli zmienić zdanie. Z drugiej strony, czemu ktoś miałby się dziwić decyzji Mal? Ojciec olewał ją przez całe życie. Powinien dostać oficjalny zakaz uczestnictwa w uroczystości od króla. Ale jest także druga strona medalu. Hades pomógł im w obudzeniu Audrey, a wcześniej przyczynił się w ocaleniu Danici przed niekończącym się snem. Był nieocenioną pomocą w walce z żądną zemsty Diaboliną.
- To może warto byłoby poprosić o to Heatha? - zaproponowała Evie. - Jest twoim bratem.
- Właśnie o tym myślałam - na twarzy Mal znów pojawił się uśmiech. - Nawet przyjechał dzisiaj z Danicą. Mogłabym od razu pójść go zapytać.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
Kilkanaście minut później przyszła królowa kroczyła już korytarzem zamku, zmierzając do komnat gościnnych. Zamierzała porozmawiać z bratem jeszcze tego samego dnia. Nie spodziewała się jednak, że zobaczy go przed pokojem. Siedział na fotelu i przeglądał coś w telefonie. Gdy usłyszał zbliżające się kroki, podniósł nieznacznie głowę, jednak widząc swoją młodszą siostrę, zerwał się nagle, by ją powitać. Po kilku minutach uprzejmej wymiany zdań i streszczeniu ostatnich wydarzeń ich życia, Mal przeszła do sedna.
- Jak wiesz, niedługo odbędzie się mój ślub...
- Tak - Heath uśmiechnął się ciepło. - Mam nadzieję, że przyjdą do nas zaproszenia.
- Oczywiście, że tak. Ale nie o tym chciałam porozmawiać - Mal spoważniała. - Poprowadzisz mnie do ołtarza?
Heath otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.
- A co z ojcem? On powinien cię poprowadzić.
- Nie zamierzam go zapraszać na uroczystość - dziewczyna zwiesiła wzrok. - Dlatego przyszłam z tą prośbą do ciebie.
Heath odwrócił głowę w bok i zaśmiał się do siebie. Mal nie bardzo wiedziała, co takiego wydało mu się na tyle zabawne, by tak postąpić.
- Nieprawda - niebieskie oczy Heatha znów spojrzały w zielone oczy Mal. - Przyszłaś do mnie, bo nikt inny nie umiał pomóc ci z twoją wewnętrzną wojną.
- Proszę? - tym razem to Mal była w szoku.
- Chcesz, by Hades poprowadził cię do ołtarza, ale obawiasz się, czy to działanie jest słuszne - Heath chwycił ręce siostry. - Nie odzywał się do ciebie przez lata, spośród trójki swoich dzieci, jedno zaniedbał. Zastanawiasz się, czy niedopuszczenie go do uroczystości będzie dla niego wystarczającą karą za ból, który ci sprawił. Ale wiem, że tego nie chcesz i zapewniam cię, że odsunięcie go od siebie tego dnia będzie karą nie tylko dla niego, ale również dla ciebie.
Oczy Mal zaszkliły się i dziewczyna wpadła w objęcia brata. Ten objął ją czule i pocieszał. Po korytarzu rozchodziło się ciche łkanie fioletowowłosej: rozdarte, smutne, wściekłe.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
- Zgoda!
Drzwi do gabinetu Bena otworzyły się z głośnym hukiem i do środka weszła pewna siebie i stanowcza Mal.
- Mal! - król zerwał się ze swojego fotela i spojrzał na narzeczoną pytająco. - O co chodzi?
- Chcę się widzieć z Hadesem - dziewczyna uśmiechnęła się. - Spytam go.
Ben prawie przeskoczył przez biurko z radości (a może faktycznie to zrobił?), dobiegł do Mal i objął ją najmocniej jak tylko potrafił. Mal krzyczała tylko, żeby odstawił ją z powrotem na ziemię. Blondyn posłusznie wykonał polecenie i biorąc ukochaną pod rękę, ruszył do stałego miejsca zamieszkania Hadesa.
Wejście do Hadesu wciąż znajdowało się na wyspie. Obydwoje przeszli niepostrzeżenie obok Cerbera i zaczęli schodzić coraz niżej po stromych i śliskich schodach, aż dostrzegli malutkie światełko. To tam znajdowała się główna kwatera boga. On sam siedział sobie na fotelu i spał spokojnie. Zupełnie jak wtedy, gdy Mal pierwszy raz się tu pojawiła.
Dziewczyna podeszła cichutko do ojca i szturchnęła go parę razy. Hades wybudził się nagle i zaczął rozglądać dookoła, chcąc zobaczyć, kto przeszkadza mu w drzemce. Widząc swoją jedyną córkę, uśmiechnął się szeroko.
- Nie sądziłem, że jeszcze cię tu zobaczę - zaśmiał się.
- Ja nie sądziłam, że jeszcze tu zejdę - Mal odwzajemniła uśmiech.
- Co was do mnie sprowadza? - Hades wstał ze swojego fotela. - Macie ochotę na kawę, herbatę?
- Nie będziemy tutaj długo - Mal chwyciła rękę Bena, by ten nie zażądał napoju. Usłyszała tylko pełen zawodu pomruk. - Chciałam cię tylko o coś spytać.
- I po to jedno pytanie fatygowałaś się z pałacu o tej porze? - Hades spojrzał na zegarek. Faktycznie godzina była już późna.
- Tak - kontynuowała fioletowowłosa. - Ponieważ to bardzo ważne pytanie i powinnam ci je zadać osobiście.
- A więc słucham - bóg oparł się o kolumnę i obserwował zaciekawionymi oczami córkę.
Mal westchnęła głośno zamykając oczy. Wtedy poczuła dłoń ukochanego, który ściskał jej dłoń dodając otuchy.
- Zaprowadzisz mnie do ołtarza? - spytała z uśmiechem na ustach.
Hades zbladł, mimo że po jego białej cerze prawie nie było tego widać. Odsunął się od kolumny i wciąż wpatrzony w Mal, zaczął się do niej zbliżać.
- Oczywiście, że tak! - wykrzyczał prawie na całe gardło. Cieszył się jak dziecko.
Obydwoje z Mal tulili się do siebie dłuższą chwilę, a Ben uśmiechał się do siebie zadowolony.
✦𝓓 ⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯⎯ 𝓓✦
Mal westchnęła głęboko. Siedząca obok niej Evie poprawiała białą suknię przyjaciółki, by ta się nie pogniotła. Głęboki dekolt, bufiaste rękawy i długi welon - Mal zdecydowanie wyglądała jak przyszła królowa. Kilkanaście warstw halki sprawiało wrażenie, jakby siedziała na chmurze upchanej do pięknej karocy.
Na przeciwko fioletowowłosej siedziała Jane, która machała przed nią chusteczką chcąc uspokoić zestresowaną Mal. Maddy i Uma trajkotały o mało istotnych sprawach tylko po to, by odwrócić uwagę panny młodej, która nie mogła już usiedzieć na miejscu. Wszystkie bały się, że może im zaraz wyskoczyć z pojazdu i zniknąć w krzakach jak Kopciuszek o północy.
Na szczęście woźnica dojechał błyskawicznie pod schody świątyni i równie szybko otworzył drzwi karocy. Dźwięk fleszy i aparatów był nieznośny, chociaż Mal już się do tego przyzwyczaiła. Wysiadła druga, zaraz za Evie, która asekurowała jej śnieżnobiałą suknię od przodu; za nią welonu pilnowała Maddy. Gdy obie szpilki panny młodej dotknęły ziemi, niebieskowłosa odetchnęła głośno z ulgą. Opuściła jej suknię delikatnie i wytrzepała z jednej strony fragment materiału, który się odgiął w czasie jazdy. Po opuszczeniu karocy przez wszystkie druhny kierowca odjechał, a Mal odwróciła się, by pozwolić reporterom zrobić jej tyle zdjęć, ile było im trzeba. I tak czekała na ojca.
Zjawił się kilka minut później - ubrany w elegancją szatę wyjściową, z laurem na skroniach - jak prawdziwy bóg. Zaoferował swojej córce rękę i poszli razem po schodach w górę. W ostatniej chwili Jane wręczyła Mal jej bukiet. Druhny i świadkowa szły przed nimi. Ubrane w długie, zwiewne, fioletowe sukienki, rozsypywały płatki róż dookoła siebie.
- Długo czekałem na ten dzień - szepnął Hades, gdy już kroczyli po dywanie rozłożonym w świątyni. - Moje pierwsze dziecko bierze ślub.
- I jedyna córka - uśmiechnęła się do niego Mal.
Fioletowowłosa była kiedyś przekonana, że idąc do ołtarza będzie widzieć wszystko: gości, dekoracje, wystrój. Myliła się. Widziała tylko dwie osoby: jej ukochanego Bena stojącego na podwyższeniu i uśmiechającego się do niej oraz jej ojca kroczącego obok niej i wspierającego ją w tym wielkim dniu. Nic poza nimi się nie liczyło. No! Może jedna rzecz - słowa brata. Miał rację. Nigdy by sobie nie wybaczyła, gdyby go nie posłuchała. Może i ojciec nie był z nią cały czas; może i ją zaniedbał... Ale był w najważniejszym dniu... I chyba tylko to się teraz dla Mal liczyło.
Komentarze
Prześlij komentarz